Tess
Administrator
Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 703
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: Nowa Sól
|
Wysłany: Nie 15:45, 29 Mar 2009 Temat postu: [the GazettE] Między ziemią a niebiem |
|
TYTUŁ: Między ziemią a niebem
DATA: 29.03.2009
PARA: Reita/Ruki
OD LAT: 13+
OSTRZEŻENIA: związki homoseksualne
OPIS: Dlaczego deszcz wciąż pada, a kwiaty dalej kwitną? Kolejna bajka wyjaśniająca zjawiska pogodowe za oknem.
NOTKA AUTORSKA: Zainspirowana płaczącym niebem, rozmową z Collie naszym rpg Reita/Ruki. Kontynuacja "Dlaczego śnieg nie ma barwy?"
- Reita, niebo płacze.
Podniosłeś na mnie wzrok znad gazety, przyglądając mi się chwilę w niezrozumieniu. Dopiero potem spojrzałeś na okno, po którym wodziłem palcami, śledząc spływające po szybie krople.
- Jest szczęśliwe - stwierdziłeś spokojnie, podnosząc się z fotela i podchodząc do mnie. Pogłaskałeś moje włosy, wpatrując się w zamyśleniu w szare, deszczowe chmury.
- Skąd wiesz? - zapytałem, opierając sie całymi dłońmi o szkło, jakbym próbował przez nie przeniknąć. - Płacze, bo słońce jest smutne, że śnieg odszedł.
- Zgadza się, słońce jest smutne - zgodziłeś się, obserwując teraz liczne kałuże na chodniku. - Dlatego siedzi na chmurami. Ale wiosna to czas zakochania, teraz niebo wiąże się z ziemią poprzez strugi deszczu, widzisz? - Zrobiłeś pionowy ruch dłonią w powietrzu, jakby kreśląc linie. - Jest szczęśliwe.
- A ziemia? Jest totalnie zalana - oznajmiłem kapryśnie, dalej nie rozumiejąc tej dziwacznej miłości. Roześmiałeś się ciepło.
- Dzisiaj tak, ale jutro będzie zielono - wyjaśniłeś, pukając lekko palcami w szybę. - Ziemia wypuści nowe kwiaty, które będą się piąć ku górze, chcąc być bliżej ukochanego. Rozkwitną tysiącami kolorów, śmiejąc się do niego.
- Więc dlaczego nie pada cały czas?
- A tobie by było dobrze, gdybym trzymał cię cały czas za rękę, nie pozwalając samemu nawet iść po cukier do sklepu? - zapytałeś, jednocześnie chwytając moją dłoń we własną i zaciskając na niej palce. - Widać, że dobrze jest jak jest, gdyż deszcz dalej pada, a kwiaty dalej kwitną.
- Ale te kwiaty nigdy nie dosięgną nieba, jest za wysoko. To smutne - powiedziałem, opierając głowę na twoim ramieniu. Musnąłeś ustami moje czoło, po chwili trącając palcami nos. Mruknąłem cicho, gdy załaskotała mnie ta pieszczota.
- Gdyby dosięgnęły, a ziemia połączyłaby się z niebem, tworząc jedność, to deszcz nie miałby gdzie padać, a rośliny nie miałyby ku czemu rosnąć - Pogłaskałeś delikatnie kciukiem wierzch mojej dłoni. - Poza tym, to jest ich wspólne marzenie od milionów lat. Co by się stało, gdyby zostało spełnione? Przecież żyją tylko po to, by być razem.
- Znajdą sobie nowy cel, nowe marzenie - oświadczyłem pewnie.
- A czego mogą chcieć więcej? Nie są takim małym ziarenkiem jak ty czy kroplą jak ja, wiedzą dobrze, co jest dla nich najważniejsze. Nie zapominaj, że istnieją już od tylu tysiącleci.
- Jestem dobrego wzrostu - mruknąłem ponuro, a ty roześmiałeś się głośno, przesuwając między palcami pasemka moich włosów. - Ta miłość jest strasznie smutna. Niesprawiedliwa.
- Zgadza się, jest niesprawiedliwa, ale nie smutna - powiedziałeś cierpliwie, odwracając się od okna i obejmując mnie w pasie. Zaplotłem ręce na twojej szyi, opierając głowę o ramię i przymykając oczy. - Przecież kwiaty są kolorowe, a niebo przejrzyste. Uśmiechają się do siebie.
- A co ze słońcem? - zapytałem, trącając nosem twoją ciepłą szyję i wdychając twój zapach. Przesunąłeś swobodnie dłonią po moim kręgosłupie.
- Wyjrzy zza chmur, nie martw się - Uniosłeś mó podbróek do góry, całując w policzek. - Na wszystko potrzeba czasu. A w przyszłą zimę śnieg wróci, zawsze wraca.
- Reita? - zacząłem cicho, przyglądając się z bliska twoim oczom. Spojrzałeś na mnie pytająco. - Chciałbym być zawsze z tobą, tak, jak ziemia marzy o niebu...
- Tak, tak, wiem. Oprócz tego marzą ci się jeszcze te cytrynowożółte spodnie z wystawy - zaśmiałeś się głośno. Wydąłem wargi w grymasie niezadowolenia, a ty uśmiechnąłeś się szeroko, pochylając się i całując je lekko.
- Jesteśmy jak niebo i ziemia? - upewniłem się, przymykając oczy.
- Teoretycznie. W praktyce ty się nie zapylisz jak kwiatek, a ja strug łez nad tobą lać nie będę jak deszczowa chmurka - powiedziałeś robawiony, raz po raz muskając moje usta swoimi. Mimowolnie parsknąłem śmiechem, zerkając kątem oka za szybę. Słońce wyjrzało zza chmur.
- Już się nie chowa - powiedziałem, przesuwając dłonią po twoim karku.
- W takim razie chodź, pójdziemy do miasta po te spodnie, zajmiemy się dzisiaj twoimi marzenami - stwierdziłeś, całując mnie jeszcze w nos i odsuwając się, zaciskając za to mocniej palce na mojej ręce.
Kiedy tak o tym myślę, to wydaje mi się, że same spodnie nie dają tyle radości. Cieszę się, bo mogę iść po nie z tobą, pospacerować chodnikiem, potrzymać twoją dłoń w swojej, w ty uśmiechasz się cały czas i kupujesz nam lody czekoladowe, gwarantując kaszel mojemu gardłu.
Słońce wyszło zza chmur, więc nie boję się o swoją przyszłość. O naszą przyszłość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|