Zarejestruj się u nas lub też zaloguj, jeśli posiadasz już konto. 
Forum Radosna Twórczość Strona Główna

By Miyu

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Radosna Twórczość Strona Główna -> Jednoczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Miyu




Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pią 20:25, 26 Maj 2006 Temat postu: By Miyu

Z pamiętnika dziecka nienarodzonego.

5 października.
Dziś zaczęło się moje życie. Rodzice o tym nie wiedzą. Jestem mała jak pyłek kwiatu ale to jestem JA. Mam być dziewczynką.Będę miała jasne włosy i mądre oczy. W ogóle wszystko zostało już ustalone, nawet to, że będę kochać kwiaty.

19 października.
Trochę urosłam, ale sama jeszcze nic nie potrafię. Prawie wszystko robi za mnie mama. Dziwne : dotąd nie wie, że nosi mnie pod sercem, a już pomaga, nawet karmi własną krwią...Ale to nieprawda, że nie jestem jeszcze prawdziwym człowiekiem, że jest tylko moja mama. Jestem prawdziwym człowiekiem, tak jak kruszynka chleba jest prawdziwym chlebem. Jest moja mama i ja.

23 października.
Otwierają się już moje usta. Za rok będę się uśmiechać.
Pierwszym moim słowem będzie : "MAMA"

25 października.
Zaczęło bić mi serce. Będzie odtąd tak miękko uderzać przez całe życie, bez chwili wytchnienia. A gdy po latach zmęczone ustanie, umrę...

2 listopada.
Ciąglę rosnę. Zaczynają rosnąć mi ręce i nogi. Jeszcze długo muszę czekać nim te nóżki poniosą mnie w ramiona mamy. Nim rękoma zacznę zdobywać świat i zawierać przyjaźń z ludźmi.

20 listopada
Dopiero dziś powiedział lekarz mamie, że żyję pod jej sercem. Jak bardzo musi się cieszyć! Cieszysz się mamo?!

25 listopada.
Rodzice napewno obmyślają moje imię. Nie wiedzą, że jestem dziewczynką, więc może mówia :"Andrzej" .Ja chcę być Basią. Jestem już duża.

10 grudnia.
Rosną mi włosy, takie jasne, jak światło. Ciekawa jestem jakie włosy ma moja mama?

13 grudnia.
Już wnet będę mogła widzieć. Teraz wokoło jest noc. Gdy mama wyda mnie na świat, będzie pełen słońca i pełen kwiatów.Nigdy jeszcze nie widziałam kwiatu,ale najbardziej chcę zobaczyć moją mamę.Jak ty, mamo wyglądasz!?

24 grudnia.
Czy też mama słyszy bicie mego serca? Są podobno dzieci, które przychodzą na świat z chorym sercem. Wtedy delikatne palce lekarzy dokonują cudów, żeby przynieść zdrowie. Moje serce jest zdrowe. Tak równo bije : tup-tup, tup-tup...Będziesz miała zdrową córkę, mamo !...

28 grudnia
Dziś Mama zabiła mnie...



Poświęcone 15-letniej, czarnoskórej Nomfumaneko oraz wszystkim ludziom, którzy zmarli na AIDS.



Stałam, opierając się o o futrynę, z której gdzieniegdzie odpryskiwały kawałki starej farby. Wpatrywałam się w tę radosną niegdyś młodą dziewczynę. Jeszcze nie tak dawno wielkoduszny uśmiech malował się na jej orzechowej twarzy. Oczy promieniały szczordrobliwym blaskiem, zatapiającym wszystkie smutne spojrzenia w szczęśliwym nadmiarze miłości. Na ścianie niewielkiego, poszarzałego pokoiku, wisiał bezwładnie rodzinny obrazek w pokrzywionej ramce. Wspólne zdjęcie i ona w środku. Otoczona licznym, roześmianym rodzeństwem, układała w głowie marzenia, modlitwą niesione do nieba...

Teraz widzę na ścianie tylko jej wychudły cień. W wielkiej misie, pełnej wody przegniłej do pustki świata, siostra delikatnie obmywa jej wystające żebra i obojczyki. Nomfumaneko nie może ustać na własnych nogach, z każdym ruchem coraz bardziej traci siły witalne. Skazana na niemoc, umiera w rwącym potoku rzeczywitości...

Ona, trzymając się ostatnich okruchów życia, staje w miejscu i pokłada postarzałą nadzieję w cieniu agonii. Ścinana przez straszliwą kosę niebytu, przewraca się na klepisko bezżycia. Mimicznie oddaje dekadentyzm ruchów, a trupizm duszy uruchamia powolny mechanizm śmierci. Naznaczona przez los, bezpretensjonalnie odchodzi gdzieś... Na krańcu świata. Zapomniana przez egoistyczną ludzkość, bez pomocy i odrzucona na margines wieczności cierpienia, żegna się z najbliższymi. W zwierciadlanej męce zostawia po sobie tylko nieskończone kałuże bezwstydnych łez. Z milionów niedoścignionych i niezrozumiałych dźwięków odrażającego cierpienia buduje kamienną, grobową płytę. W wirze choroby zatraca swoje bezsilne ciało, bo nie jest jej dane dłużej żyć. Pokłada się po kątach świata i nie przyznaje nadludzkiemu bólowi. Lodowaty miecz kaźni przeszya jej serce na wskroś. Tysiące łez ogłuszają niewinny krzyk wolności, skazany na zagładę. Przeklęta na zawsze, szeptem pyta Boga: dlaczego?

Śmiertelnie wychudzona, beznamiętnie, nieruchomo patrzy w dal, godząc się ze swoim upadkiem. Jej dziewczęcy wzrok - bez blasku, przyćmiony beznadziejnie błądzi w bezperspektywistycznych głębiach umysłu. Serce spowalnia bicie, nieruchomieje i ucisza rytmiczność swojej pracy. W końcu zatrzymuje się pogrążone w bezładzie nicości.Oblicze śmierci wprowadza zamęt w tak krótkie, dziewczęce życie, pisane cierpieniem. Pozostaje po niej tylko ciche wspomnienie i marzenia zawieszone w próżni...

W chłodnej pokrywie ziemi coraz bardziej grzęźnie jej grób i tylko zwiędła, czerwona róża przypomina tętniące niegdyś życie...

***

Coś nie gra, Miyu ma przypływ weny i pisze jednocześciówki cały czas. Fascynacja? Możliwe. Nie wiem.


Była zima. Zmarznięta, wróciła do domu po kolejnym ciężkim dniu. Jak zwykle z mokrymi włosami. Rodzice nie zwracali już na to uwagi. Przypominali tylko czasem – „Jak się rozchorujesz to miej pretensje tylko do siebie, a z pływaniem będziesz mogła się pożegnać”. Nie popierali jej w sporcie. Ojciec nigdy nie pojawił się na basenie, nie był na żadnym zebraniu czy zawodach. Obchodziła go tylko praca. A matka? Nigdy nie pogratulowała jej zwycięstwa, medalu. Właśnie tego dnia Karolina usłyszała, jak rodzice o niej rozmawiają – „Co jej daje to pływanie? Ma już piętnaście lat. Jedyne jej osiągnięcia to jakieś zawody okręgowe. Nawet w Polsce zalicza tylko finały B. No i oczywiście musimy opłacać jej te wszystkie wyjazdy. Ona chyba zapomina że ma jeszcze dwie siostry. Przecież i tak pewnie nigdy nie pojedzie na Olimpiadę. Nie ma sensu dalej inwestować w to jej pływanie. No ale skoro chce, niech pływa. Przynajmniej nie ma na zbyt dużo wolnego czasu żeby szwędać się po mieście z podejrzanym towarzystwem”. Nie przesłyszała się. To były słowa matki. Jej własnej matki. Tak bardzo bolały. Skryła twarz w dłoniach.



Mijały kolejne dni. Karolina dalej trenowała. Ale już bez chęci, wiary i nadziei, że kiedyś się poprawi, że będzie lepiej. Koleżanki doradzały jej żeby zrezygnowała i tak się nie męczyła. Tłumaczyły, że i tak dużo osiągnęła w tym sporcie i niech da sobie spokój. Wiele razy zachęcały ją do pójścia na dyskotekę czy imprezę. Ale ona nie mogła. Miała w tym czasie trening. I choć bardzo ją kusiło, coś w głowie mówiło jej „nie”. Ale przecież w końcu nie pływała dla kolegów, przyjaciółek, rodziców czy trenera. Robiła to dla siebie.



Jacka nie było od trzech tygodni. Wszyscy myśleli że jest chory. Ale nie był. Karolina spotkała go jak upijał się z kolegami na przystanku autobusowym. Podeszła. Musiała się dowiedzieć dlaczego nie przychodzi na basen, nie odbiera telefonów, nie odpisuje na sms-y. Powiedział, że ma już dosyć. Poddaje się. Chciał posmakować innego życia. Życia bez wstawania o 4.30. rano, bez zimnej wody, bez zmęczenia. Bardzo lubiła Jacka. On jak nikt inny potrafił sprawić, że znów się śmiała. Że zapominała o bólu i wszystkich złych rzeczach. A teraz on odszedł... Mimo, że ściskało ją w gardle, zrozumiała to. Tylko czemu się nie pożegnał? Czyżby się wstydził? Tak, wstydził się przyjść na basen i powiedzieć przy całej grupie, że już nie trenuje. Poprosił ją, żeby nikomu nic nie mówiła. Tłumaczył się, że jego rodzice zadzwonią do trenera i wszystko wyjaśnią. Domyśliła się, że skłamał. Jego matka i ojciec nie mieli o niczym pojęcia. O tym, że Jacek stacza się na dno, wiedziała teraz tylko ona.

A jednak nie potrafiła trzymać języka za zębami. Musiała to komuś powiedzieć. Wygadała się Magdzie, koleżance z basenu. No bo w końcu Magda i Jacek byli w jednym wieku. Zawsze jeździli razem na Mistrzostwa Polski. Karolina zdziwiła się reakcją przyjaciółki. Magda nic nie odpowiedziała. Wzruszyła tylko ramionami.





Zaczęły się problemy w szkole. Ona? Wzorowa uczennica ze średnią 5,0? Niemożliwe. A jednak. Nie miała już sił. Nie mogła znieść tego wszystkiego. Żeby zaliczyć semestr z polskiego musiała napisać streszczenie „Małego Księcia”. Postanowiła zabrać się za to po treningu. Niestety była tak zmęczona, że litery nie umiały poskładać się w słowa. Tak zmęczona, że słowa nie widziały swojego porządku w zdaniu. Tak zmęczona, że wszystkie znaki przestankowe odmówiły współpracy. Tak zmęczona... że z trudem odnalazła drogę do łóżka.



Dzisiaj miała się spotkać z Tomkiem. To jej chłopak. Teraz już były chłopak. Nie poszła bo nie miała siły. Stwierdził, że ona go zdradza. Rzucił ją. Została sama. Przez trenowanie straciła coś, co miała najcenniejszego w życiu. Miłość. Obwiniała siebie. Zraniła kogoś, kogo bardzo kochała. Zniszczyła kawałek własnej osobowości. Świadomie, nieświadomie - nikt nie miał zamiaru oceniać. Wydano wyrok. Wymierzono karę. Znów zapanował smutek. I ból w sercu.



Siostra Karoliny zachorowała na białaczkę. Tylko dlaczego akurat ona? Daria zawsze pocieszała ją w trudnych chwilach, kiedy było jej ciężko. A ona często ją odtrącała. Teraz nie mogła sobie tego wybaczyć. Minął miesiąc. Pogrzeb odbył się w małym kościółku przy cmentarzu. Tak jak Daria pragnęła. Karolina po raz pierwszy zrozumiała sens słów „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”.



Kończyła się niedziela. Nieubłaganie. Poczuła ukłucie w sercu. Na chwilę straciła oddech. Jak to się stało, że bała się poniedziałków? Jak to się stało, że tak bardzo znienawidziła siebie? Jak to się stało, że nie miała ochoty wykonywać tych wszystkich obowiązków, które jeszcze niedawno tak bardzo lubiła? Jak to się stało, że nie miała ochoty oglądać ludzi, którzy jeszcze niedawno byli jej bliscy? Jak to się wszystko stało? I dlaczego? Miała do siebie tak wiele pytań , a tak mało odpowiedzi potrafiła znaleźć. Na pewno wiedziała jedno. Brakowało jej sensu życia.



Zaczęła narzekać na treningach. Jak nigdy. Nie poznawała samej siebie. - Już nie mogę, nie mam siły, nie potrafię. – te słowa co raz częściej pojawiały się na jej ustach. W końcu trener nie wytrzymał. Wyrzucił ją z pływalni. Następnego dnia prawił jej kazanie jaka to jest beznadziejna. Że jest niewolnikiem, a nie zawodniczką. Tak przy całej grupie. Nie chciała tego słuchać. Pobiegła do szatni. Przysiadła na skraju ławki. By zatrzymać pędzące myśli. By ukoić ból serca. I łzy. Nikt jej nie pocieszył. Bo w sumie nie było po co. Wiedziała, że jest słaba. Postanowiła, że już więcej tu nie wróci.



Karolina zrozumiała, że została sama. Sama i nieszczęśliwa wobec tych wszystkich przeciwności, kłopotów i zmartwień. Miała ochotę rzucić wszystko. Nic nie szło po jej myśli. Poplątały się ścieżki. Pogubiły wątki. Chciała tylko zaszyć się w poduszce i wypłakać jak mała dziewczynka. Nie sądziła kiedykolwiek, że to wszystko będzie takie trudne. Na szczęście nadchodził Nowy Rok. Można było zacząć życie od początku.



Dziś obchodziła urodziny. Pamiętał tylko Jacek. Dostała sms-a z życzeniami, ale jakże wyjątkowymi:



„Abyś zawsze potrafiła zaczynać od nowa, byś nie poddawała się przeciwnościom losu, śmiało patrzyła przez życie i bez względu na to, dokąd dojdziesz drogą swego życia, pamiętała o tych których kochasz.

A przede wszystkim żebyś robiła to co kochasz, robiła to z pasją”.



Wystarczył jeden sms, żeby iskierka nadziei zagościła w jej sercu. Uświadomiła sobie, że popełniła błąd. Zrozumiała, że jeśli nie zacznie porządnie trenować i będzie dalej użalać się nad sobą, do niczego nie dojdzie. Brakowało jej odwagi. Ale wróciła. Stanęła na słupek. Trener uśmiechnął się. Chyba wiedział, że wróci. Wskoczyła do wody pływała tak jak należało. I kiedy tak płynęła 3 km na czas, dotarło do niej że wszystkim jest ciężko. Że nie tylko ona musi codziennie pokonywać swoje słabości. Teraz wiedziała, że życie to nie tylko uśmiech od ucha do ucha. Życie to nie tylko taniec zmysłów. Życie to również ból i cierpienie. Choćby przez chwilę. Choćby niechciane. Każdy chce być szczęśliwy. Ona też chciała. Czasem jednak ludzie nie mają wpływu na to, co się wokoło dzieje. Ona też nie miała. Dlatego ludzie doświadczają i radości, i smutku. Ona też doświadczała. Nawet ci najsilniejsi czasem się gubią. Ona też się gubiła. Nawet ci najmocniejsi czasem tracą siłę. Ona też traciła. Ale ich życie jest przez to o wiele bogatsze. Jej życie też takim było. Tylko nie potrafiła tego dostrzec.



Zbliżały się ważne zawody. Ale te już nie były dla niej takie same, jak wszystkie do tej pory. I mimo, że nikt z rodziny nie przyszedł, żeby zobaczyć jak jej idzie, postanowiła z tego powodu raczej nie płakać. Dzisiaj udowodni choćby samej sobie, że stać ją na wiele. Była dobrze przygotowana. Płynie 800m dow. Jej koronny dystans. Mimo, że to długie i nudne pływanie od ściany do ściany aż 32 razy, przyzwyczaiła się . Nie takie rzeczy pływała na treningach. Zaraz startuje jej seria. Postanowiła nie panikować. Bo co to miałoby dać? Bo co to mogłoby zmienić? Po co się spalać wewnętrznie, skoro i tak na TĘ rzeczywistość nie ma się wpływu? "Wdech, wydech, wdech, wydech" i uśmiech nr 8 - niezawodny sposób. Skuteczny w tylu już życiowych momentach. Może i tym razem da rezultaty? Bo przecież ucieczka chyba nie byłaby teraz dobrym wyjściem...

Siąść i płakać też nie miała ochoty.. Pozostało jej tylko jedno. Musiała stanąć na słupek i popłynąć. Nie... tym razem nie musiała lecz chciała. Chciała popłynąć dla siebie. Dla samej siebie. Nie dla Magdy, żeby jej udowodnić, że jest lepsza; nie dla trenera, który miał dość wygórowane ambicje; nie dla rodziców, którzy jej nie akceptowali. Ale z drugiej strony tak bardzo chciała by o niej pamiętano. By jej uśmiech zapisał się w umysłach. Chciała tak po prostu być kimś. Jak miliony przed nią. Jak miliony po niej. I tak znalazła w sobie siłę. I z tą siłą popłynęła...



....ostatni ruch ręką. Dotknęła ściany. Nie miała siły spojrzeć na tablicę z wynikami. Ale już wiedziała, że się udało. Właśnie teraz kiedy stała ledwo żywa przy ścianie, nadszedł ten moment, w którym uświadomiła sobie, że warto było się zmęczyć. Odeszły w zapomnienie długie godziny treningu, ranne wstawanie, ból. Zrozumiała na czym to wszystko polega. Wygrała sama ze sobą.



Nowe ziarno nadziei zostało zasiane w Jej sercu.

Nowy uśmiech pojawił się na Jej twarzy.

Nowe cele wytyczyły się same.

Na resztę życia.

***

Cieszę się, że poprzednia jednocześciówka podobała Wam się.A to nowa, trochę inna niż wszystkie wmojej szufladzie, ale mi się podoba.


Kot przeciągnął się i rozejrzał dookoła. Ukryty w cieniu, niewidoczny z drugiej strony ulicy, zyskał doskonały punkt obserwacyjny. Było już późno, na jezdni nie było ani jednego samochodu i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie ma nią jakiś przejechać. Kot miał zatem czas, aby się rozejrzeć. I to właśnie robił – penetrował okolicę swymi dużymi, wściekle zielonymi oczyma, wypatrując miejsca, w którym najbezpieczniej będzie przejść na drugą stronę .
Latarnia zamrugała lekko. Kot zwrócił głowę w jej stronę i zastygł w oczekiwaniu. Chciał, żeby zgasła, pogrążyła okolicę w zupełnych ciemnościach. Nie lubił sztucznego światła.
Ale nieoczekiwanie latarnia rozbłysła mocniej. Widać było, że wytęża wszystkie swoje siły, aby zrobić na złość czekającemu zwierzęciu i nie dawać ludziom powodów do narzekań. Bo ludzie zawsze narzekali. Niezależnie od pory dnia, świtu czy mroku, od taktu, czy nawet od wpływu chwili, zawsze narzekali. A to, że się nudzą, a to, że czegoś nie potrafią. Kot, jeżeli czegoś nie potrafił (a zdarzało się to nadzwyczaj rzadko), albo zostawiał owo coś spokoju, albo po prostu starał się – do skutku. Nie narzekał. To była rola ludzi. Wiecznie niezadowoleni, nudni, głośni, śmierdzący….
Kot potrząsnął głową i wciągnął powietrze w nozdrza. Tak, nie czuł teraz smrodu ludzkiego ciała. Noc była jasna i czysta, gwiazdy świeciły mocno, a księżyc przypominał okrągłą bułeczkę. Drzewa po drugiej stronie zaszeleściły pod wpływem wiatru. Niektóre liście zdawały się poruszać we własnym rytmie, tańcząc do nut tylko im znanej piosenki. Biała kora brzóz jaskrawo odbijała się na tle czarnego asfaltu.
Kot spojrzał w tamtą stronę. Tam był jego dom … nareszcie wyrwał się z brudnych,miejskich budynków, i mógł podążyć za głosem serca. Bo ten Kot nie był zwykłym Kotem. Inne nie czuły Zewu, nie słyszały Głosu. On go słyszał, i miał nadzieję, że to dzięki niemu znajdzie swoje miejsce na świecie. Głos pomógł mu wyjść na zewnątrz. Głos prowadził go przez trudne początki życia w wielkim mieście. I w końcu to Głos przywiódł go tutaj – do tego czarodziejskiego miejsca, gdzie kończyła się rzeczywistość, a zaczynała wyobraźnia.
Kot ponownie się przeciągnął. Jego uszy wyłapały dźwięki oznaczające zbliżanie się samochodu. Po tych dźwiękach Kot mógł nawet określić, ile ów samochód waży i jak szybko jedzie, ale postanowił wykorzystać drugą opcję. Ocenił, że jeżeli przemknie przez ulicę za jakieś dwadzieścia sekund, auto nie będzie mogło go przejechać, a on zrobi na złość kierowcy. Zdążył jeszcze zmrużyć oczy w świetle Latarni (która jak na złość świeciła coraz mocniej), wyprężyć się, i jednym skokiem znalazł się na środku ulicy. Oświetlił go blask przednich reflektorów samochodu. Widział, jak kierowca łapie się za głowę, a w oczach siedzącej obok dziewczyny maluje się strach. Strach przed tym, ze coś się jej stanie, czy strach, że mnie przejadą? – zastanawiał się przed chwilę. Opony wozu zapiszczały, ale Kot był już na drugiej stronie. Wiedział, że gdyby wybiegł sekundę później, niechybnie by zginął. Na przyszły raz musi bardziej uważać. Ale zaraz, zaraz – uśmiechnął się Kot – Ja już nie planuję następnego razu. Jestem przecież w domu. I tutaj – odetchnął głęboko – Tutaj jest moje miejsce.

***

Blee...wiem, że to opowiadanie jest takie jakieś dziwne, ale tak wyszło...Trudno....Bijcie mocno

Rozejrzała się wokoło. Nad jaskinią, miejscem, w którym była, zachodziło małe, czerwone, a zarazem złote, słońce. Słało dobrotliwie ostatnie tego dnia promienie. Pobliski pagórek pokryty był kolorowym kwieciem. Wszystko normalne, tak, jak powinno być wiosną.
Gwałtownie odwróciła głowę - jednak nie wszystko było normalne. Za nią dalej stała istota, która uparcie podtrzymywała, że jest aniołem. Oczywiście nie wierzyła; przecież tylko dzieci wierzą w bajki o dobrych aniołkach - a ten zresztą nie miał nawet skrzydeł!
- Przelećmy to jeszcze raz - zaproponowała. - Możesz mi powiedzieć, kim jesteś naprawdę?
- Już ci mówiłem, droga Beatko. Jestem aniołem.
- Nawet nie masz skrzydeł. Nie opowiadaj mi głodnych kawałków. Mam już całe osiem lat, nie wierzę w bajki.
- Osiem lat? - zdziwił się anioł. - To bardzo dużo. A jednocześnie bardzo mało. Gdzie podziało się twoje dzieciństwo?
- Moje dzieciństwo? - spytała zdumiona. - Nie rozumiem pytania. Chodzi ci o to, że powinnam nosić przy sobie swoje fotografie z czasu, kiedy miałam trzy latka i byłam brzydkim dzieckiem?
- Nie. Mówiąc "dzieciństwo", mam na myśli... wartości. Gdzie podziała się fantazja? Gdzie jest w Tobie wyobraźnia, dziecięca ufność i miłość? Gdzie zatraciła się Twoja wiara w niezwykłość świata? Ośmiolatka nie powinna twierdzić, że kłamię. Anioły nie kłamią, Beatko.
- Ale nie masz skrzydeł - Beatka tupnęła nóżką z uporem.
- Aniołowie nie mają skrzydeł, skarbie. Potrafimy przemieszczać się tam, gdzie chcemy, w ogóle nie używając nóg ani rąk.
- Niczym nie różnisz się od człowieka... Zwykłego człowieka...
- Aniołowie nie są mieszkańcami nieba. Owszem, przebywamy tam przez dużo czasu, ale nie większość. Większość czasu spędzamy na Ziemi. Kiedyś byłem Twoim sąsiadem.
- Pan... - cofnęła się zdumiona.
- ...Truston, tak - dokończył anioł.
- A jak naprawdę masz na imię? Kim jesteś naprawdę?
- Gdybyś spytała mnie, kim mogę być, odpowiedziałbym, że mogę być kamieniem, który wrzucasz do wody. Mogę być chmurą otulającą słońce do snu. Mogę być strumieniem, rzeką, w której pływasz. Ale kim jestem? Kim jestem w chwili obecnej? Nie wiem. Dążę do tego, by być wcielonymi wartościami.
- Czyli?
- Miłością, Nadzieją i Wiarą. Zapamiętaj, Beatko - bez Miłości, Nadziei i Wiary Twój świat szybko straci blask. Stracisz radość dziecięcych dni.
- Już zaczęłam tracić... - zasmuciła się dziewczynka.
- Nie. Na razie to tylko zwątpienie. Nie wątpię, że jesteś już dużą dziewczynką, ale... proszę, spróbuj odnaleźć w sobie dziecko. Rozmawiaj z kwitnącymi jabłoniami. Odnajdź w sobie duszę, część Miłości, Nadziei i Wiary.

_________________


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emereth




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/7
Skąd: Czwa

PostWysłany: Pią 20:33, 26 Maj 2006 Temat postu:

To jest...Przerażające...Takie...''Dziś Mama zabiła mnie''.Straszne...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Punky




Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/7

PostWysłany: Pią 20:33, 26 Maj 2006 Temat postu:

Miyu, piękne... I do tego taki wątek, ludzi, którzy dali dziecku życie a potem mu je odbierają, to dzieko nigdy nie zobaczy gwieździstego nieba, nie poczuje ciepłych promieni słońca, nie zazna przyjaźni, miłości... To straszne, do czego niektórzy mogą być zdolni...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czarne Oszronione Pióro




Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: tam gdzie na mój widok milkna wszystkie rozmowy

PostWysłany: Pią 21:10, 26 Maj 2006 Temat postu:

A mi się wydaje, że to jest ściągnięta skądś...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miyu




Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pią 21:33, 26 Maj 2006 Temat postu:

Nie, nie jest ściągnięta, mogłaś przeczytać ją w internecie, bo napisałam ją dawno i zamieściłam na jakimś portalu literackim, a kiedyś nawet przeczytałam to z drobnymi zmianami na jakimś blogu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Wto 13:28, 01 Sie 2006 Temat postu:

To drugie opowiadanie mi się spodobało, ale to pierwsze nie bardzo. Jakos tak, nie ruszyło mnie. Ale to drugie, no klasa! Chylę głowę przed tobą!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Radosna Twórczość Strona Główna -> Jednoczęściówki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net & Programosy
Regulamin