Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
CZY PODOBA SIĘ TO OPOWIADANIE? |
TAK |
|
80% |
[ 8 ] |
NIE |
|
20% |
[ 2 ] |
|
Wszystkich Głosów : 10 |
|
Autor |
Wiadomość |
Ja-Astray DemoniC Girl
Gość
|
Wysłany: Pon 7:32, 27 Mar 2006 Temat postu: |
|
A prawie robi wielką różnicę xD Ja też chcę następną część!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Pon 10:47, 27 Mar 2006 Temat postu: |
|
No niech wam będzie...:p. Dodaję nową cześć! Liczę na Was!!
Roxy widocznie się wyluzowała, otworzyła, bo coraz częściej się uśmiechała i nie pyskowała. Nadal jednak zachowywała dystans, do Billa.
Bill szarmancko otworzył drzwi, przed Roxy, na co ona prychnęła. Weszła do środka nie zdejmując butów. Bill chciał zwrócić jej uwagę, ale ugryzł się w język.
- Usiądź – powiedział i wskazał na kanapę.
- Nie, dzięki – odpowiedziała sucho. Podeszła do rodzinnego zdjęcia. Przyglądała mu się uważnie.
- Czego się napijesz? – Spytał Bill przykładowo zdejmując buty.
- Redbulla – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od fotografii. Bill jęknął i się zawahał. Skąd on weźmie jej redbulla? Skąd weźmie wszystkim te napoje? Przecież nie powie, że za kasę na picie kupił sobie frotkę. Przez głowę przeszła mu szalona myśl. Rozejrzał się po pokoju. Nie widział nigdzie mamy, ani Toma. Pomyślał, że gdzieś wyszli. Nie mógł wrócić do domu bez napojów. Zamiast tego, przyprowadził dziewczynę. ON? To było bardziej w stylu Toma. Lecz nie byle, jaką dziewczynę. To była ta pyskata Roxy, która teraz kładła nogi na stole w salonie. Wzięła pilota do ręki i włączyła pierwszy lepszy program. Był to program dla kobiet w ciąży. Zachichotała pod nosem.
- Co z tym piciem? – Spytała ponownie.
Bill miał mętlik w głowie. Przecież nie może wystawić brata i tej spragnionej dziewuchy!
- Zostań tu, a ja szybko pobiegnę! – Krzyknął zakładając kurtkę. Wziął portfel i wybiegł z domu.
Zostawił ją samą. Nie znał jej, a jednak czuł, że może jej ufać. Roxy nie sprzeciwiała się decyzji Billa. Rozsiadła się wygodnie, i zmieniała kanały. Trafiła na dobrą komedię. Zaczęła się śmiać. W ataku histerycznego śmiechu, strąciła nogą jakiś wazon z ławy.
- Ups.... – Powiedziała niewzruszona.. Spróbowała się powstrzymać. Nagle usłyszała czyjś głos. Damski i męski. Ktoś schodził po schodach. Nie wiedziała, co ma zrobić. Postanowiła, że nie będzie się wygłupiać i siedziała spokojnie.
Nagle do pokoju wszedł roześmiany Tom, który trzymał jakąś dziewczynę w pasie.
- ROXY?? – Spytał, a właściwie wrzasnął Tom.
- Tom? – Sparodiowała jego głos.
- Co ty tutaj robisz? – Spytał
- Co ja robię? Co ty robisz?! Obmacujesz się z moją siostrą! – Wrzasnęła blondyna, i spojrzała na przerażoną, Mandy.
Stali tak w milczeniu, aż do domu wparował zdyszany Bill z puszkami napoju. Wszedł do salonu i gdy zobaczył, co się porobiło, i widząc miny zgromadzonych, wyjąkał.
- Ojoj..No pięknie..- Po czym zdjął buty i obdarzył wszystkich spojrzeniem. Każdy miał pełno pytań, które cisnęły im się na język. Zaczął Bill:
- To było tak, ze poszedłem do sklepu po, Redbulle, ale gdy zobaczyłem to cacko – odsłonił rękaw kurtki i szczerząc się pokazał wszystkim frotkę – pomyślałem, że nie mogę jej nie kupić. Ona wręcz prosiła i wołała: „ Bill...Kup mnie..Proszę” – mówił cienkim głosem. Roxy mu przerwała tą parodię.
- I wtedy ja, myśląc, ze to BABA, chciałam z czystego serca pomóc, więc doradziłam mu i wtedy jakoś tak wyszło, że tu przyszliśmy. – Roxy się speszyła i lekko zarumieniła.
- No i wtedy postanowiłem się wrócić po picie, bo w końcu go nie kupiłem. I dalej nie wiem, po dopiero wróciłem.
- Wtedy ja, schodzę ze schodów z Mandy i widzę JĄ, która bawi się w najlepsze demolując mi dom! – Podniósł stanowczo głos, pokazując na stłuczony wazon i pobrudzony dywan.
- Co ty tutaj robisz Mandy, z tym mopem? – Spytała siostrę Mandy. – Myślałam, ze masz lepszy gust...- Dodała mierząc Toma wzrokiem.
- Nie z mopem, tylko z Tomem. Bo on mnie zaprosił... – Powiedziała czerwieniąc się.
- To wy się znacie? – Spytał Bill pokazując na dwie blondynki. Gdy im się bardziej przyjrzał, to stwierdził, ze są do siebie podobne.
- Tak! To moja młodsza siostra Mandy! Ma 14 lat, i jest bardzo niegrzeczna! – Dodała prawie krzycząc na bezbronną Mandy. Szarpnęła ją za rękę i bez gadania wyprowadziła z domu.
- Nara – krzyknęła zatrzaskując drzwi.
- Ty to masz gust... – Prychnął Tom
- Spadaj... – Odpowiedział mu brat.
- Myślałem, że się nie lubicie.
- Bo to prawda. Ona jest dziecinna, wredna i pyskata, choć nie ukrywam, że ładna.
- Podobna do siostry--- wyszczerzył się Tom.
- A ty cwaniaczku.. Nie ma mnie na parę minut, a ty już tutaj jakieś nieletnie do domu sprowadzasz...!! Bóg wie, co wy tam robiliście.!!
- No nic! Naprawdę! – Zmieszał się Tom.
- Biedna Mandy..Rozkochasz ją w sobie i rzucisz! – Prychnął Bill. Tom morderczo na niego spojrzał.
- Nic do niej nie czuję..- Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Oj przestań! Obaj wiemy, jak to się skończy. NAJPIERW JĄ ROZKOCHASZ, WYKORZYSTASZ, A POTEM ZOSTAWISZ! Ten typ tak ma...Chcesz Redbulla?- Spytał nie patrząc na brata. Tom wybiegł z domu, czapnął bluzę i zamknął za sobą drzwi. Bill oburzony krzyknął:
- A IDŹ I NIE WRACAJ!!
Zamknął za nim drzwi i bezradnie przykucnął.
- Niech wie, jaka jest prawda! – Powiedział po cichu, po czym wypił pół puszki Redbulla za jednym razem.
Po paru minutach zadzwonił telefon. Bill nie miał ochoty na rozmowę, ale odebrał
- Halo? – Spytał sucho
- Tutaj Jack! Wasz manager! – Rozległ się podekscytowany głos mężczyzny
- Ach... Tak, tak, O co chodzi? – Spytał nieco zaskoczony
- Mam pierwsze zlecenie. Co wy na mały koncert? Jutro po szkole? – Spytał
Bill się zająkał. Nie chciał decydować za resztę zespołu. W końcu wydusił:
- Pewnie.
- To świetnie! Przyjadę po was o 16.00. Najpierw będą próby. Występ odbędzie się w dyskotece szkolnej. Zagracie trzy piosenki, potem macie czas wolny. Do zobaczenia o 16.00! – Wykrzyknął Jack
Rozłączyli się. Bill powinien się cieszyć, ale jak? Właśnie pokłócił się z bratem. O taką błahostkę. Nakrzyczał na niego i nagadał mu niemiłych rzeczy. Było mu wstyd. Co powinien zrobić?
- Muszę go przeprosić... – Powiedział robiąc kanapkę z serem.
- CHOLERA!!! – Krzyknął i włożył palec pod zimną wodę. Dość boleśnie zaciął się nożem
- Co ze mnie za oferma. – Szeptał do siebie. Potem zaczął kląć.
Zastanowił się, co robi teraz jego brat bliźniak.
- Jak mogłem mu tak powiedzieć? – Myślał
Tom szedł ulicą kopiąc puszki i kamienie znajdujące się na drodze. Wstąpił do sklepu spożywczego. Był głodny, więc kupił sobie chipsy. Szedł tak ulicą bez celu, chrupiąc przysmak.
Na swoim ramieniu poczuł czyjąś rękę. Niespiesznie się odwrócił. Zobaczył wielkiego, napakowanego kolesia, który stał z kumplami. Mieli nietęgie miny.
- Co chcecie? – zadziornie spytał Tom
- Ty jesteś Kaulitz? – spytał największy
- A co cię to? – odważnie odpowiedział
- Tak, czy nie?
- Tak, a co??
Wtedy największy kiwnął coś do kolegów. Wzięli Toma za bluzę i zaciągnęli w ciemny zaułek. Ten wyrywał się i bronił, lecz gdy dostał z pięści w brzuch, zaczął się zwijać z bólu
- CZEGO CHCESZ? – pytał ponownie cierpiącym głosem.
- Nie będziesz zarywał mojej dziewczyny! Roxy jest tylko moja, rozumiesz?- spytał wymachując mu pięścią przed nosem.
Bill zaczął martwić o brata. W końcu ktoś energicznie zapukał do drzwi. Zobaczył Roxy, która trzyma obolałego Toma.
- BOŻE TOM! TY KRWAWISZ! – wrzasnął Bill, po czym odebrał od drobnej blondynki brata, który z podbitym okiem seplenił coś w stylu „Nic mi nie estt..”
- Rusz się i pomóż mi! – wrzasnęła Rixy zdejmując ze swoich pleców Toma, który pomiędzy jękami mamrotał swoje nazwisko. Bill nie na żarty się przejął. Zaciągnął brata do salonu i położył go na kanapie.
- Coś cię boli? – spytał czule.
- Nie! Nic mi nie....ała!! – jęknął chłopak chwytając się za brzuch.
- Przynieś lód! Jest w zamrażarce! – powiedział Bill do przerażonej Roxy, która krzątała się po kuchni.
- Jak to się stało? – westchnął Bill, po czym spojrzał Roxy głęboko w oczy.
- To wszystko moja wina...- odpowiedziała z rezygnacją w głosie. Spuściła wzrok i zaczęła nerwowo bawic się sznurkiem od bojówek.
- Roxy....- spokojnie powiedział brunet podnosząc jej głowę do góry. – Opowiadaj- dodał i położył Tomowi lód na brzuch. Ten tylko zapiszczał, a potem zaczął przekładać od oka do brzucha.
- No bo ja...ja widziałam, jak mój chłopak go bił i wtedy...- Billa momentalnie zatkało. W myślach krążyło mu tylko jedno słowo „CHŁOPAK”
- Bo mój chłopak go bił...pewnie pomyślał, że to ty. – powtórzyła widząc Billa, który jeszcze bardziej pobladł na twarzy.
KOMENTUJCIE!! Mam jeszcze dwie kolejne części, które czekają, żebyście je przeczytali!! :*
Kolejna rozdział...:p Nie wiem który xD
Bo mój chłopak go bił..pewnie pomyślał, że to ty...- powiedziała widząc, jak Bill jeszcze bardziej pobladł na twarzy.
- No pewnie.,..,.Tom, ale dlaczego miałby mnie pobić? – spytał z pretensją w głosie.
- Pewnie był zazdrosny. Wziął Toma za ciebie. W końcu jesteście bliźniakami i macie takie samo nazwisko...
- ZAZDROSNY? O CO? O KOGO? O CIEBIE??- spytał i wyłupił oczy na zdenerwowaną dziewczynę. Potem zaczął się histerycznie śmiać. Roxy się na niego nie obraziła, tylko spojrzała na niego z politowaniem i pokręciła głową.
- Mówię o plotkach... Przecież nie podobasz mi się, ani ja tobie. Nie zrobiliśmy nic złego. Ktoś musiał coś przekręcić i rozpuścić plotkę.- westchnęła
- LODU! – wrzasnął Tom lekko podnosząc się na łokciu. Roxy wzięła lód, po czym niedbale rzuciła mu go na brzuch.Ten tylko jęknął i spojrzał na nią morderczym wzrokiem.
- Dzwoń po taksówkę. Jedziemy do szpitala. – zarządził Bill podając Roxy telefon. Sam szukał gdzieś pieniędzy i kątem oka obserwował Toma.
- Daj spokój! Nic mi nie jest! – powiedział blondyn i wyrwał dziewczynie słuchawkę. Roxy chciała już coś odpyskować, ale się powstrzymała patrząc na cierpiącego Toma.
- Łaski bez...- prychnęła.
- Tom...to ty daj spokój. Wiem, że nie lubisz lekarzy, ale możesz nawet być połamany. Co ci szkodzi? – zachęcał
- No niech będzie, ale nie mów nic mamie. Ona zawsze zrobi z igły widły.
- Może zgłosić to na policję? W końcu to pobicie...- wtrącił po cichu Bill.
- NIE! – wrzasnęła Roxy. – To znaczy...eeee...nie ma sensu.
- Bronisz go? – spytał wrogo
- Nie....To znaczy tak. To mój chłopak.
- Fajnych masz kolegów i chłopaków...- zaśmiał się Tom nadal masując obolałe kończyny. Bill nie mógł pojąć, jak jej udało się uratować Toma. Pewnie jedno słowo nie wystarczyło.
- Co było dalej? Znaczy po tym, jak ich zauważyłaś?
- No po prostu..jak mnie zobaczyli, to uciekli – wyszczerzyła się blondyna.
- Mów szczerze.
- Ehhh...powiedział, że tak bardzo mnie kocha, że posunie się nawet do czegoś takiego. Potem mu wszystko wyjaśniłam...i sobie poszedł.
- A ty nadal chcesz z nim chodzić? PO TYM WSZYSTKIM? – krzyknął Bill patrząc jej głęboko w oczy.
- Nie twoja sprawa, z kim chodzę! – równie głośno odkrzyknęła. Bill z rezygnacją pokręcił głową, po czym wykręcił numer do taxi.. przyjechali niebywale szybko.
- Jedziesz ze mną? – spytał Bill patrząc na Roxy, która bacznie przyglądała się Tomowi.
- Nie. Pojadę z nim – odpowiedziała i wskazała palcem na „cierpiącego” Toma.
- Przesuń się – syknęła wchodząc do taksówki. – Sama nie wiem, po co to robię.
- Dla świętego spokoju – warknął Bill robiąc minę obrażonego.
- Moje biedactwo...- powiedziała dziewczyna przesłodzonym głosem do Toma, który robiąc minę poszkodowanego szczerzył się do niej. Bill zacisnął zęby, by nic nie powiedzieć. W środku poczuł nienawiść do brata i jakby żal do Roxy.
- Do szpitala głównego – powiedział wreszcie do kierowcy. Jechali tak w milczeniu jakiś kwadrans.
- Wysiadka – powiedział sucho kierowa odwracając się do pasażerów.
- Romeo, weź pilnuj swoją Julię . Uważajcie na siebie. Jesteście śliczną parą. – dodał już bardziej czułym głosem i wskazał na Roxy, która czule obejmowała Toma. Na te słowa odskoczyła od niego jak oparzona i nieświadomie zarumieniła się. Tom, który miał zamiar się do niej przytulić, uderzył głową o oparcie. Zaklnął pod nosem. Gdy wysiadł z samochodu zahaczył butem o krawężnik. Nie było nikogo, kto by podtrzymał biednego, obolałego Toma.
- ZARĄBIŚCIE! – powiedział pod nosem wstając z ziemi.
- Jak was potrzebuję, to akurat was nie ma....- dodał trochę ciszej wchodząc przez automatyczne drzwi. Trochę się zachwiał, lecz Bill w porę go podtrzymał, przez co uratował od ponownej gleby.
- Dzięki.... – odchrząknął Tom. Bill uśmiechnął się do niego.
- Gdzie jest Roxy? – spytał Tom rozglądając się maślanym wzrokiem.
- Dałem jej kasę, żeby zapłaciła taksówkarzowi. – odburknął, po czym przyspieszył kroku.
Tom zadzwonił do Mandy. Pogadali chwilkę, po czym zmartwiona brunetka przybiegła do szpitala. Wparowała do dużego, przestronnego korytarza, i rzuciła się na Toma. Ten tylko się do niej uśmiechnął i mocno ją przytulił.
- Wszystko ok.? – spytała bacznie się mu przyglądając.
- Tak. Zaraz moja kolej. – dodał wchodząc do gabinetu. Bill i Roxy chcieli również wejść, ale lekarz ich nie wpuścił. Bill zniesmaczony przewrócił oczami i padł na fotel w poczekalni.
- proszę na siebie uważać i pić więcej wapnia. Ma pan zbite oko i kolano, oraz dość mocno zmasakrowany brzuch. Zalecam okłady z lodu i jak najmniej intensywnych ćwiczeń, a już za pare dni, będzie pan jak nowy! – wyrecytował lekarz, po czym się dumnie uśmiechnął. Tom tylko uśmiechnął się pod nosem.
W POCZEKALNI:....
Bill podszedł do Roxy i zbliżył się do niej. Ta gwałtownie się odsunęła.
- Czy podoba ci się Tom? – spytał brunet podnosząc brwi.
- Nie twoja sprawa...- prychnęła Chciała odejść, ale za nią była tylko ściana. Bill zaciągnął ją siła w jakiś kąt, mijając drzwi. Nie było tam ludzi. W poczekalni była tylko jakaś kobieta z nogą w gipsie, i starszy mężczyzna chodzący o kulach. Tom skierował się na ponowne prześwietlenia, ponieważ okazało się,. Że wcześniejsze było nieudane.
- To mój brat...- syknął Bill
- Ale moje uczucia! – warknęła Roxy. Bill zmrużył oczy i zbliżając swoją twarz do jej policzka, powiedział:
- Podoba ci się czy nie..? ?
- Może...- odpowiedziała i przewróciła oczami. Bill westchnął i jeszcze bardziej ją przycisnął do ściany. Dziewczyna ledwo oddychała.
- Puść mnie! – syknęła zdesperowana dziewczyna próbując wyrwać się z uścisku. W głowie miała mętlik. Czuła oddech Billa na swojej szyi. Wiedziała, że do czegoś dojdzie, ale bardzo tego nie chciała. Nienawidziła Kaulitza. Obu Kaulitzów! Dla niej, byli to zwykli podrywacze, którym woda sodowa uderzyła do głowy. Westchnęła ciężko i zamknęła oczy. Powoli oddchyliła głowę do tyłu. Nie wiedząc czemu, nie broniła się przed ustami Billa. Było jej tak dobrze...błogo...
- Przestań.... – powiedziała szeptem. Bill nie zareagował, tylko zaczął całować ją po szyi.
- Mowię przestań! – Zero reakcji z obu stron. Billw sunął palce pod jej bluzkę. Pod opuszkami, czuł jej gładką, aksamitną skórę. Puścił do niej oko, i szarmancko się uśmiechnął, za co dziewczyna się wzdrygnęła, i energicznie go od siebie odepchnęła.
- KAULITZ! WARA ODE MNIE! - po czym go spoliczkowała.
- Za co? – wyjąkał brunet, przykładając dłoń do policzka.
- Za ojczyznę, kaulitz, za ojczyznę. – prychnęła. Bill chciał już coś powiedzieć, ale dziewczyna miała wrogą minę, więc się opanował. Ruszyła w stronę drzwi..
- Zamykałeś te drzwi? Na pewno były otwarte. – powiedziała podejrzanie patrząc na obrażonego bruneta, który z nietęgą miną masował swój policzek. Prychnął w jej stronę i odwrócił się w inną stronę.
- Zachowujesz się jak małe, rozwydrzone dziecko...- parsknęła śmiechem, po czym nacisnęła na klamkę. Lekko popchnęła drzwi. Gwałtownie odwróciła się w stronę Billa i zmierzyła go morderczym spojrzeniem. Na jej twarzy malowało się przerażenie.
- Zamknięte.... – powiedziała i spojrzała na klamkę tępym wzrokiem. Dziewczyna spanikowała i w ataku histerii rzuciła się na bezbronnego chłopaka. Ten zaczął się bronić, a Roxy nie ustępowała.
- Ty idioto!! Czemu zamknąłeś te drzwi! Przecież ja nie wytrzymam z tobą tutaj ani minuty dłużej!! – mówiła, a raczej krzyczała zaciskając pięści
- Że co? Ja niczego nie zamykałem!! – bronił się chłopak. Skierował się w stronę drzwi i nacisnął klamkę. Zareagował tak samo, jak wcześniej Roxy. Pobladł na twarzy....
-
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nena dnia Pią 15:05, 31 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
koukounaries
Szkolony Moderator
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Wysłany: Czw 19:19, 30 Mar 2006 Temat postu: |
|
Hmm... Przeczytałam, z czystej ciekawości. I doznałam szoku, bo to jest pierwsze opowiadanie o TH, które nie wzbudziło we mnie irytacji tym krążeniem wokół tego samego scenariusza. U Ciebie tak nie jest. Więc czekam na nową cześć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dancing with Dreams
Gość
|
Wysłany: Pią 11:57, 31 Mar 2006 Temat postu: |
|
No nieźle jest, Neno używał opcji zmień Bo dałas posta pod postem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Pią 15:07, 31 Mar 2006 Temat postu: |
|
Ok. Dodałam koleny rozdział...(patrz wyżej) . KOMENTOWAĆ!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
koukounaries
Szkolony Moderator
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Wysłany: Pią 17:47, 31 Mar 2006 Temat postu: |
|
Rozdział zabawny, co uwielbiam
Zdarzyły się tylko wyrażenia, których, podczas pisania opowiadania, nie użyłabym. Może to jedynie moje zboczenie...
Czekam na nowy rozdział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dancing with Dreams
Gość
|
Wysłany: Pią 18:19, 31 Mar 2006 Temat postu: |
|
A drzwi zamknął potwór z LochNess czy jak to sie tam pisze xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Pon 14:10, 03 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Dobra tam..macie nową część... Trochę mało tych komentów, ale co tam. To już jest 13 rozdział (!!)
ROZDZIAŁ 13
- Faktycznie, zatrzasnęły się.!! – jęknął chłopak i z rezygnacją przykucnął przy ścianie.
- Gdzie my jesteśmy? – wtrąciła Roxy?
- Chyba w jakimś magazynie...- Prześwietlił całe pomieszczenie wzrokiem. Widział bandaże, tabletki, stare łóżka polowe, żywność, koce....
- JEDZENIE! – krzyknął uradowany i podbiegł do niewielkiego koszyka. Była tam też karteczka. Bill przybrał wszystkie możliwe odcienie czerwieni. Zacisnął zęby i pięści. Przygryzł wargę, żeby nie wybuchnąć.
- Zatłukę drania! – syknął pod nosem.
- CO SIĘ STAŁO?? – spytała Roxy nie ukrywając zniecierpliwienia. Bill nic jej nie odpowiedział, tylko panicznym wzrokiem rozglądał się po pomieszczeniu. Było strasznie ciemno. Jedynie małe okienko zastawione kratami dawało trochę światła.
- CO TO ZA KARTKA?? – spytała już nieco bardziej poirytowana zachowaniem Billa, jak i tą tajemniczą rzeczą. W końcu nie wytrzymała i wyrwała mu kartkę z ręki. Spojrzała na Billa wrogo i prychnęła. Było ciemno, więc podeszła do okna. Zaczęła czytać:
- „ TO DLA WASZEGO DOBRA. MUSICIE SIĘ POLUBIĆ. JA, CZYLI TOM NA PEWNO JESTEM JUŻ W DOMU Z MANDY, KTÓRA RÓWNIEŻ MI POMOGŁA W TYM NIECNYM PLANIE. NIC MI NIE JEST. WIEM, ZE SIĘ O MNIE NIEBYWALE MARTWICIE.MACIE ZAPASY ŻYWNOŚCI. TROCHĘ TU POBĘDZIECIE, AŻ SIĘ POGODZICIE.
POZDRAWIAMY TOM I MANDY!”
Roxy zareagowała podobnie jak Bill.
- To na pewno sprawka Mandy! Co ze szkołą z moim życiem prywatnym?? – zawyła blondynka.
- To wszystko twoja wina!! Jak mogłaś do tego dopuścić? !
- MOJA? TO TY MNIE TUTAJ ZACIĄGNĄŁEŚ!! I...- dziewczyna urwała i spuściła wzrok. Zakryła twarz dłońmi.
- Ty płaczesz? – spytał czule Bill podchodząc do niej.
- Nie! Oczy mi się pocą idioto...- warknęła pociągając nosem.
- Oj przestań! Na pewno zaraz nas wypuszczą...zobaczysz! – pocieszał ją bezskutecznie Bill. Sam nie wierzył w swoje słowa. Podszedł do niej i objął ją ramieniem. Roxy wzdrygnęła się lekko i wtuliła w jego kurtkę. Jakby zapomniała o całej nienawiści. Było jej tak źle..jej siostra zasadziła na nią pułapkę! Zamknęli ją tutaj z jej najgorszym wrogiem! Bóg wie, co oni będą tam robić! To znacz...co on będzie chciał tam robić. Bill nie wiedział, jak zareagować. Siedział tak z zielonooką wtuloną na podłodze w bardzo ciemnym i zimnym pomieszczeniu. Dziewczyna trzymała się go kurczowo. Chłopak pogłaskał jej włosy. Zaczął się bawić jej kosmykiem blond czupryny. Nagle stwierdził, że tutaj było naprawdę zimno. Poczuł, jak Roxy dygocą zęby. Wzrokiem poszukał czegoś do okrycia. W koszyku na spodzie znalazł jakiś koc i wodę mineralną. Przyciągnął kosz ręką i okrył ich nim. Dziewczyna zasnęła, bo przestała się wiercić. W końcu Billa też znużył sen. Obmyślał zemstę na brata i plan ucieczki. Znudzony zasnął.
Roxy obudziła się nadal w ramionach billa. Wstała energicznie zrzucając koc. Widziała, jak chłopak słodko spał. Normalny człowiek nie przeszkadzałby i zachowywał się w miarę cicho, aby go nie obudzić. Nie ona.
- WSTAWAJ LENIUCHU! MUSIMY SIĘ STĄD WYDOSTAĆ!! – ryknęła mu prosto do ucha, po czym dumnie się uśmiechnęła. Bill momentalnie się zerwał i wrogo spojrzał na roześmianą blondynkę.
- Nie można by tak milej? Np. : „Cześć Bill, proszę cię, wstawaj już. Musimy się zbierać? A potem jakiś mały całus w policzek? „ – dodał nastawiając się na buziaka. Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem i klepnęła go z całej siły w czoło
- Puknij się! Chyba w snach! – dodała robiąc zniesmaczoną minę.Bill sztucznie się uśmiechnął, po czym podniósł się z podłogi. Przetarł oczy i nieskromnie się przeciągnął.
- Widzisz to okno? – spytał w końcu wskazując na kraty i małą szybkę.
- Nie...- odpowiedziała głupkowato. Gdy poczuła dziwne spojrzenie Billa na sobie, dodała:
- No jasne, ze widzę. Ślepa nie jestem... ZAPOMNIJ! Jest za małe! – westchnęła zataczając kółko wokół własnej osi.
- Masz rację. Nie przeciśniesz się..- prychnął.
- JA?? CHYBA ŻARTUJESZ? – ryknęła mrużąc oczy. Nastąpiła krótka wymiana zdań i chwila ciszy.
- Co to było? No wiesz...jak się całowaliśmy?. – spytał. Próbował być poważny. Roxy się zarumieniła i zmieszała.
- Wiedziałam, że będę tego żałować. Zmusiłeś mnie do tego! To była głupota! Zapomnij o tym...- dodała czerwieniąc się.
- Ja cię wcale nie zmusiłem. Sama tego chciałaś.. –dodał z chytrym uśmieszkiem.
- Możliwe. Dałam się ponieść chwili.
- Możemy to powtórzyć...Na czym skończyliśmy? – spytał zbliżając się do niej. Roxy zaczęła się cofać.
- Świetnie całujesz! Jesteś taka niewinna...czyżbym zafundował ci twój pierwszy pocałunek? – dodał szczerząc się. Blondynka stawała się coraz bardziej czerwona i przerażona zachowaniem Billa.
- Oszalałeś? Ja??....To chyba ty powinieneś mieć jakąś prywatną lekcję z całowania. Jesteś beznadziejny! Nie gadajmy o tym! – warknęła nadal się cofając
- Może ty mi jej udzielisz? – dodał szyderczo się uśmiechając i obejmując ją w talii. Roxy zaczęła się wyrywać i krzyczeć. W końcu kopnęła go w piszczel. Chłopak zaczął zwijać się z bólu. Zaczęli się gonić po całym małym pomieszczeniu. Zdyszana zatrzymała się i oznajmiła:
- To jest moja połowa, a to twoja....- wzięła kawałek cegły do ręki i zaznaczyła linię przedzielającą i dzielącą małe pomieszczenie, na dwa jeszcze mniejsze. Sobie wybrała to, koło okna.. Jemy przydzieliła stronę koło drzwi.
- Ten, kto to przekroczy, jest debil. I będzie musiał odrabiać zadanie domowe dla tego drugiego przez jeden dzień. Zgoda? – powiedziała spokojnie. Bill zaśmiał się i oznajmił, ze to idiotyczne, ale dziewczyna nie ustępowała. Bill rozsiadł się na swojej połowie.. Dla pewności nacisnął ponownie na klapkę. Zamknięte.
Przez jakiś czas nic nie mówili. Zajmowali się swoimi sprawami. W tym wypadku, Roxy oglądała i obgryzała swoje paznokcie, a Bill przeszukiwał pomieszczenie. Nagle coś z hukiem na niego spadło i przygniotło do ziemi. Roxy niespiesznie wstała i podeszła do linii. Z rozbawieniem przyglądała się wiercącemu chłopakowi, który bezskutecznie chciał zdjąć z siebie to polowe łóżko, które go przytłaczało. Nagle na tę rzecz, która dostatecznie go przyciskała, spadły jeszcze koce i pudła na lekarstwa.
- I co teraz powiesz, Kaulitz? – spytała szyderczo się do niego uśmiechając...
- Pomórz mi...- wystękał. Roxy roześmiała się jeszcze bardziej.
- Cóż...nie mogę wejść na twoją połowę. Przykro mi.. – powiedziała robiąc minę bezradnej i niewiniątka. Usiadła tuż przy tej nieszczęsnej linii i ponownie zaczęła obgryzać paznokcie.
- Stivens...chcesz mieć mnie na sumieniu? – spytał ponownie próbując wstać. Dziewczyna wzruszyła ramionami i prychnęła:
- Mam na imię Roxy, i nie mów do mnie po nazwisku!
- Ale ty też nie mówisz do mnie Bill, tylko Kaulitz.---westchną
- Pomogę ci, jak mi coś obiecasz....- wyszczerzyła się.
- Wal – dodał z rezygnacją.
- Obiecaj, ze dasz mi spokój, że nie będziesz za mną łaził, ani odzywał się do mnie...chyba, że poproszę.
- Nie mogę ci tego obiecać..- wysyczał, puszczając do niej oko.
- To sobie tam trochę poleżysz- odpowiedziała lekko się uśmiechając.
W duchu sobie odliczała...: 5, 4, 3, 2, ...
- Roxy! Zgadzam się!! Pomórz mi!! – krzyknął. Dziewczyna wstała energicznie. Razem z brunetem zdjęli łóżko.
- Na piśmie to poproszę...- odpowiedziała.
- Już za późno. – powiedział wstając z ziemi i otrzepując się z kurzy. Wyszczerzył się do niej, a ona warknęła...
- Zobaczymy....
Tymczasem Tom odebrał telefon.
- Bill! Czemu mnie wystawiłeś??!! Czekałem na ciebie o 16.00!! Czemu was nie było? – odezwał się donośny, zdenerwowany, męski głos.
- Billa nie ma. Tu tom.
- A gdzie on do cholery się podziewa?
- Powiedzmy, że jest chwilowo niedostępny.... – powiedział uśmiechając się pod nosem. To zamknięcie miało służyć dwóm rzeczom. Po pierwsze, aby Bill i Roxy się polubili i pogodzili, a po drugie..w ramach zemsty na Billu za jego bolesne słowa skierowane do jego skromnej osoby.
- Cała szkoła jest na was zła!! Ten koncert był ważny!! – nadal krzyczał Jack.
- Jaki koncert? – spytał zdziwiony Tom.
- To Bill nic ci nie mówił?
- Nieeee....
- Mieliście mieć koncert w szkolnej dyskotece. Właściwie, to już powinniście występować!
- Przykro nam. Jest to aktualnie niemożliwe. – cierpliwie tłumaczył chłopak chichocząc pod nosem.
- Jakto?? Mieliście tam wystąpić! MUSICIE TO ZROBIĆ! MACIE PRZECIEŻ TO NA PIŚMIE!! JAK TEGO NIE ZROBICIE, TO ZASTANOWIĘ SIĘ, CZY WARTO Z WAMI WSPÓŁPRACOWAĆ! TO JEST WASZA SZANSA!! MACIE BYĆ W SZKOLE ZA MAKSYMALNIE PÓŁ GODZINY, JASNE????? – ryknął bardzo zdenerwowany Jack do słuchawki, po czym się rozłączył.
- No pięknie...- powiedział do siebie. Nie chciał psuć całego pomysłu z pogodzeniem Roxy i Billa. Postanowił, że pójdzie do nich i postanowi, czy można już ich wypuścić.
Roxy usiadła w najdalszym koncie od Billa. Nie chciała z nim gadać, patrzeć na niego, a już na pewno być zamkniętą z NIM w tym małym, ciemnym i zimnym pomieszczeniu.
- Podobam ci się? – spytał beznamiętnie chłopak nawet na nią nie patrząc. Dziewczyna również na niego nie spojrzała i warknęła tylko...:
- Gorzej ci?? . Bill zaśmiał się po cichu. Chciał nadal podenerwować Roxy, bo lubił patrzeć, jak ta się denerwuje. Wstał z podłogi i bez ociągania przeszedł przez linie.
- KAULITZ! Jesteś debilem! Przeszedłeś przez połowę i....- dziewczyna się wydzierała, na co chłopak zatknął jej usta dłonią. Sam spojrzał w okno. Zaklnął pod nosem. Wskazał jej wzrokiem dany kierunek. W okienku stał dumny z siebie Tom obserwując ich zachowanie.
- Bądź miła. Udawaj, ze się pogodziliśmy, jasne? – syknął jej do ucha.
- Jeszcze czego?? – odburknęła.
- A chcesz stąd wyjść?
- No chcę... nie mam ochoty siedzieć tu z tobą ani minuty dłużej, bo ...
- No to mów, jak karzę. – przerwał jej domysły chłopak. – Mi też się nie uśmiecha siedzenie tu z TOBĄ...- wyszeptał jej do ucha przyciskając ją do siebie. Zaczął się do niej szczerzyć. Roxy nie wiedziała, co ma robić. Chciała mu odpyskować, ale Bill kopnął ją w nogę. Zacisnęła zęby i sztucznie się do niego uśmiechnęła...
- Roxy...Kiedy się wybierzemy razem do kina? Musimy uczcić fakt, że się pogodziliśmy i, że jesteśmy przyjaciółmi! – powiedział Bill wystarczająco głośno, że pół szpitala by go usłyszało. Roxy zrobiła wielkie oczy. Chciała już coś powiedzieć, ale ugryzła się w język. Kątem oka spojrzała na Toma, który się im przyglądał nieświadom, ze ogląda przedstawienie.
- Dla ciebie zawsze znajdę czas...- odpowiedziała przesłodzonym głosem.
- Siku mi się chce...- odpowiedziała po chwili sucho. Bill przygryzł wargę i momentalnie przeniósł wzrok na Toma. Ten chyba nie usłyszał tego, co ona mówiła. Czuł się jak kretyn. Musiał tak udawać..przed swoim bratem. Nie mieli innego wyjścia. Tom był gotowy na wszystko.Był zirytowany, ale też pod wrażeniem, ze on i Madny tak „dobrze” wszystko obmyślili. Zastanawiał się, co na to obsługa szpitala.
- Billusiu mój kochany...eee...mogę twój autograf?? - - palnęła po krótkiej pauzie. Potem wybuchnęła dzikim, niekontrolowanym śmiechem. Bill nie wiedział, jak ma skutecznie przekonać brata, że niby się pogodzili, więc bez zastanowienia podszedł do Roxy i mocno ją przytulił. Ta z początku zaczęła się wyrywać, ale potem przypomniała sobie, że ma być miła. Była przerażona, że Bill będzie chciał aż za bardzo to wszystko uwiarygodnić. Nie myliła się. Czarnowłosy przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej i objął w talii. Jego ręce zaczęły wędrować niżej, na pośladki. Ta momentalnie chciała się odsunąć, ale Bill ją przytrzymał. Kątem oka zobaczył niecny uśmieszek na twarzy Toma.
KOMENTUJCIE! SORY, ŻE TAKA DŁUGA...xD
ROZDZIAŁ 14
Tom oderwał się wreszcie od okna i udał się w stronę drzwi do szpitala. Mijał tłumy ludzi, którzy byli schorowani i cierpiący. Wzdrygnął się, na samą myśl, że miałby tutaj zostać. Nic go już nie bolało. Wszedł do poczekalni i cichaczem udał się do magazynu. O dziwo, nikt do niego nie zaglądał przez te dwa dni. Roxy i Bill słyszeli kroki i. Ktoś przekręcił zamek w drzwiach. Był to oczywiście Tom. Roxy wybiegła na niego z dzikim piskiem i zaczęła go walić pięściami i bić. Bill ją powstrzymał i spojrzał na brata morderczym wzrokiem. Chciał już coś powiedzieć, ale Tom go uprzedził:
- Nic nie mów...Potem pogadamy. Teraz dzwoń do Gustava i Georga...Mamy koncert za 10 minut! Musimy się streszczać! – Powiedział machając rękami. Roxy nie ustępowała i nadal wyrywała się brunetowi, który próbował ją obezwładnić.
- Ty chamie jeden! Nawet nie wiesz, co ja tam wycierpiałam!! Jeszcze się policzymy!! – Wrzeszczała. Tom wzruszył ramionami i krzywo się do niej uśmiechnął.
- Jedziesz z nami? - Spytał ciemnowłosy odgarniając ręką grzywkę.
- No nie wiem...- Nagle przez głowę przeszedł jej pewny pomysł.
- Ok. przyjdę. Tylko zadzwonię po Mandy – dodała oddalając się z telefonem. To samo zrobił, tylko, że dzwonił do kolegów. Roxy uśmiechała się szyderczo do komórki i potakiwała głową. W końcu się rozłączyła i dumnie uśmiechnęła.
- O fuck!! – Wrzasnęła wytrzeszczając oczy. Bill odsunął telefon od ucha i spojrzał na nią wyczekująco.
- No przecież siedzieliśmy tam zamknięci, jak idioci, a komórki mieliśmy w zasięgu ręki! Co z ciebie za debil! – Zawyła. Bill otworzył paszczę i momentalnie się rozłączył.
- Chodźcie ptaszki! Szkoła czeka! – Zawołam Tom. Szli w milczeniu jakiś czas. Roxy ulotniła się w damskiej toalecie ze swoją siostrą. Bill wzruszył ramionami i poszli na salę gimnastyczną, gdzie miała być dyskoteka.. Weszli za kurtynę. Czekało tam na nich dwóch wściekłym mężczyzn. Jeden bardziej czerwony od drugiego. Jack podtrzymywał dyrektora, który chciał coś powiedzieć.
- NA SCENĘ!! – Wrzasnął opierając się o managera. Chłopcy wyszli z obrażonymi minami, lecz gdy weszli na scenę, od razu się rozpromienili.. Zaczęli grać pierwszą piosenkę. Było to coś, z ich starego repertuaru. Publiczność bawiła się znakomicie, chociaż nie zwracali szczególnej uwagi, na Tokio Hotel. Każdy znalazł sobie parę do tańca i porwała ich muzyka. Nagle Bill przestał śpiewać. Tom z przerażeniem spojrzał na niego i nadrabiał miną i ostrymi rytmami na gitarze. Nie chcieli, żeby się wydało, że popełnili gafę. Tom ponownie spojrzał na brata, a ten tylko wskazał mu wzrokiem dwie rozbrykane dziewuchy, które jak szalone skandowały nazwę ich zespołu. Wrzeszczały, tańczyły, śpiewały, (jeżeli można tak to nazwać). Gdy przyjrzeli im się bliżej, okazało się, że to nikt inny, jak dwie buntowniczki, (czyt. Roxy i Mandy). Nie wiedzieli, co mają o tym myśleć. Dziewczyny nadal robiły, to, co wcześniej, tym razem, jeszcze głośniej. Ludzie zaczęli posępnie się na nie gapić. Żeby tego było mało, w końcu wlazły na scenę. Ochroniarz się wzdrygnął, ale Roxy zalotnie się do niego uśmiechnęła, więc ten się cofnął. Zaczęły „kokietować” chłopaków. Nie mogli się skupić. ( No, bo jak...Miały na sobie obcisłe topy i plisowane, różowe minispódniczki.) Tomowi zaczęło robić się gorąco, gdy Mandy zalotnie się uśmiechając zaczęła chodzić w koło niego i dotykać jego policzka palcem. Bill był cały spocony od śpiewania, i od patrzenia na Roxy, która robiła to samo, co jej siostra. Zaczęły robić dziwne miny. Ludzie myśleli, ze to część występu, więc zaczęli bić brawo. Georg i Gustav spoglądali na nich, co jakiś czas, i parskali śmiechem. Bill nie spuszczał z Roxy wzroku, mimo, że zaczął fałszować. Tom upuścił kostkę do grania na gitarze. Zaczerwienił się jeszcze bardziej, i błagalnie na nie spojrzał. Te tylko podeszły jeszcze bliżej do swoich „ofiar”, i jeszcze bardziej się do nich przystawiały. Koncert wreszcie się skończył. Publiczność była pod wrażeniem, lecz niewiadomo czyim. Czy dziewczyn, czy muzyki chłopaków.
Gdy koncert się skończył, Bill zeszedł ze sceny i podbiegł do dziewczyn. Za nim przyszli Tom, Georg i Gustav.
- Co to miało być? – Spytał Bill chłonąc. Roxy zachichotała.
- To był mój pomysł. – Powiedziała z dumnym uśmieszkiem.
- Teraz chcę jak najszybciej zdjąć te wstrętne, różowe łachy. – Powiedziała blondynka wskazując na minispódniczkę i obcisły top.
- Po co to zrobiłyście? – Syknął Tom|
- Dla zabawy – odpowiedziała Mandy. Tom przyjaźnie się do niej uśmiechnął i objął w talii, po czym odeszli.
- Kaulitz, wreszcie dość tej paranoi. Teraz się do mnie nie zbliżaj już nigdy – warknęła Roxy – NARA – dodała, po czym odeszła.
Bill odetchnął z ulgą, ale też się zmartwił, że nie będzie miał, komu dokuczać i z kim się drażnić. Już nie zobaczy jej, jak się będzie denerwowała i krzyczała.
- MOMENT! Przecież chodzimy do tej samej klasy! – Powiedział a na jego twarzy zagości…ł banan.
Poszedł przed siebie przedzierając się przez tłumy tańczących par. Chciał znaleźć Toma i się stąd ulotnić. DJ puścił wolną piosenkę. Na parkiet weszły zakochane pary i te mniej zauroczone, które na parkiecie wylewały swoje uczucia.
W tłumie dostrzegł pewnego znajomego bruneta, koleżankę z klasy i blondyna w dredach, który nie przepadał za tańcem.
- Proszę, proszę. Jest pod pantoflem Mandy. Już się do niej ślini i obściskują się na parkiecie.
Nie chciał im przeszkadzać, więc wyszedł na świeże powietrze. Przykucnął na zimnych schodach. Ukrył twarz w dłoniach. Był zmęczony po tej prawie nie przespanej i koncercie. W końcu odsłonił oczy i spojrzał na dłonie.
- CHOLRA! – Zawył głośno – Ale się rozmazałem. Co ja teraz zrobię? Jak pokażę się publiczności? – Jęczał
- Mogę ci pożyczyć moją kredkę – usłyszał głos za sobą. Była to wysoka, opalona brunetka.
- Jess, to ty? Z nieba mi spadłaś! – Wykrzyknął swoim jak zwykle zachrypniętym głosem.
Gdy byli mali, byli nierozłącznymi przyjaciółmi. Z tej Jess to ładna dziewczyna – pomyślał.
Pewnie przyjaźniliby się do teraz, gdyby nie to, że Jessica w wieku 10 lat razem z rodzicami wyjechała do Polski.
- Co ty tutaj robisz? Kiedy wróciłaś? – Spytał wstając i niechlujnie wycierając oczy jeszcze bardziej się przy tym rozmazując.
- Ale się zmieniłaś! – Wyjąkał wstając i podchodząc do niej. Zmierzył ją wzrokiem. Dość wysoka brunetka w ciemnych, prostych włosach. Ciemna karnacja, krótka mini - – spódniczka odkrywająca długie, smukłe nogi i bluzka odkrywająca przekłuty pępek.
Jessica była starsza od bliźniaków o półtora roku. Kiedy byli mali, obaj przeżyli z nią swój pierwszy pocałunek. W ich wypadku było to nieudolne ślinienie się. Najpierw pocałował ją Tom, a po jakimś czasie Bill.
- Czy ty chodzisz do naszej szkoły? – Spytał
- Chodzę do 9 klasy. A ty do 8, prawda?
- Tak. – Przytaknął brunet.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – powiedziała szczerze się uśmiechając. – Przekaż Tomowi. Jest tutaj? – Spytała z nadzieją w głosie.
- Tak. Jest. Dzięki za życzenia. W prawdzie urodziny były w zeszłym tygodniu, ale i tak wielkie dzięki.
- Fajnie gracie. – Powiedziała, wskazując wzrokiem drzwi od dyskoteki. Bill tylko się wyszczerzył. Jess była nieziemsko piękna i dojrzała. Wyglądała na starszą, chodź miała dopiero 16 lat.
- Jak tam Gustav i Georg ? – Spytała
- Chyba się bawią w środku
- Georg pytał o ciebie – powiedział brunet.
Jessica się zarumieniła i wbiła wzrok w schody i zimny cement. Nagle dołączył do nich roześmiany Goerg przystawiając się do jakiejś dziewczyny. Tak się śmiali, że chłopak nie zauważył gdzie jest i co to za piękna dziewczyna. Jess chciała wykorzystać sytuację i odejść, lecz Georg uradowany jej widokiem zawołał ją.
- Jess! Chodź tu do mnie! – Wykrzyknął i przyciągnął ją do siebie.
Ona była jakby nieobecna i zmieszana. Bill zostawił ich samych. Poszedł na parkiet szukać brata. Gdy wszedł na salę zatkało go. Był taki zaduch, że nie dało się oddychać. Zakręciło mu się w głowie, lecz w końcu głęboko odetchnął i szedł dalej. Wzrokiem szukał Roxy i Mandy, ale nie zauważył ich. Nawet Tom tańczył z jakąś inną laską, która była wtulona w jego bluzę. Obejmował ją jedną ręką w talii. Dziewczyna była uśmiechnięta od ucha do ucha, a chłopak szeptał jej coś i odgarniał jej brązowe loki. Nie była piękna. Zwykła nastolatka z dość mocnym makijażem. Ubrana w długie, czarne spodnie, jeansową kurtkę i wysokie buty na koturnach.
Bill pokręcił z niezadowolenia głową. Cmoknął w powietrzu. Ten typ tak ma. Nie rozmawiał z bratem od czasu tej nieszczęsnej kłótni. Skoro razem występowali, uznał, że się pogodzili. Tom znalazł sobie nową zdobycz – pomyślał z wyrzutem.
Był zły na brata, że tak traktuje dziewczyny. Nic na to nie poradzi. Wzruszył ramionami i odwrócił się w drugą stronę.
Szedł przed siebie mijając tłumy ludzi. Do końca dyskoteki została jeszcze niecała godzina. Nagle przechodząc koło damskiej łazienki usłyszał znajomy głos. Momentalnie się cofnął i zbliżył do drzwi na bliską odległość.
- Jess. Chodźmy stąd. Tutaj śmierdzi papierosami – usłyszał głos Goerga.
Miał już nacisnął klamkę i wyjść, gdy dziewczyna ponownie go zawołała. Bill odskoczył od drzwi jak oparzony.
Udał, że podziwia gazetkę szkolną. W końcu brunetka, jak zobaczyła Billa, roześmiał się i zaciągnęła do damskiej łazienki. Chłopak bronił się nieziemsko.
Zawył niemiłosiernie na znak protestu. Jess nie dała za wygraną. Po męczących próbach Bill zamaszyście wbiegł do środka. Zaczął się rozglądać, czy nikt go przypadkiem nie widzi. Dziewczyna poszperała w torebce i wyciągnęła chusteczki oczyszczające. Bill dopiero teraz przypomniał sobie, jak wygląda. Zrobiło mu się głupio, bo szedł w tym stanie przez całą dyskotekę.. Dziewczyna zmyła mu resztkę makijażu. Bill odetchnął z ulgą. Jessica ponownie poszperała w eleganckiej, czarnej torebce i wyciągnęła kosmetyczkę. Georg uważnie się przyglądał temu całemu zdarzeniu. Brunetka starannie obsmarowała mu oczy, bo nie było tam lustra. Potem przypudrowała mu twarz.
- Gotowe! – stwierdziła, dumnie się mu przyglądając.
- Dzięki – odpowiedział szczęśliwy chłopak. Bill uradowany wyszedł z łazienki. Widział brata, jak rozmawia z jakąś dziewczyną.
- Kolejna naiwna...- wymamrotał pod nosem. Ta dziewczyna była znajoma. Chociaż stała do niego tyłem, poznał ten styl, włosy, wzrost. Sięgała mu do brody. BYŁA TO ROXY. Tom zawołał na cały głos:
- BILL!! – dziewczyna momentalnie się odwróciła, po czym demonstracyjnie rzuciła się Tomowi na szyję i namiętnie go pocałowała.
Bill zatrzymał się. Spojrzał na zaskoczonego brata, który momentalnie się uśmiechnął. Zerknął ze zdziwieniem na Roxy.
- Co to miało znaczyć? – spytał szczerząc się. Dziewczyna obrzuciła go karcącym spojrzeniem i zmierzyła go nienawistnym wzrokiem.
- Tylko nic sobie nie pomyśl debilu! – warknęła i z dumą spojrzała na zmieszanego i smutnego Billa. Odwrócił się na pięcie i wybiegł z pomieszczenia. Wychodząc wpadł na Gustava, który właśnie miał zamiar iść do stołówki coś przekąsić. Bill szarpnął go za rękaw i nakazał mu obserwować Roxy i Toma. Ten tylko zrobił wielkie oczy i niechętnie przytaknął. Popchnął Gucia w stronę parkietu. Sam trzasnął drzwiami i wyszedł ze szkoły.
CIĄG DALSZY
Tom spojrzał czule na Roxy i powiedział:
- Wyluzuj kotku. Wiem...Podobam ci się, ale jestem z Mandy! Nie wypada tak ostro mnie podrywać i to w dodatku publicznie.
- Hahaha...Tom idioto..Ja do ciebie nic nie czuję!
- Nie? No to, co to było? Podobno masz chłopaka....
- Już nie. Zerwałam z nim- mówiąc to posmutniała i wbiła wzrok w swoje trampki.
- A ten pocałunek? – Spytał i dotknął palcem ust. Roxy uniosła się lekko i trzepnęła go ręką w głowę.
- Nic szczególnego. Nie myśl sobie....- Skłamała. Tak naprawdę, to chciała zrobić przykrość Billowi i udowodnić mu, że nic dla niej nie znaczy. Nawet jej się udało...
Bill nie wiedząc, czemu posmutniał. Przecież nie znosił tej złośnicy Roxy, ale ten pocałunek go zabolał. Szedł po ciemku chodnikiem kopiąc kamyki. Wstąpił do najbliższego baru.
- Piwo poproszę – wybąkał
- A panienka nie za młoda? – Spytała barmanka. W chłopaku aż się zagotowało. Wybiegł z baru taranując przy tym przechodniów. Starał się przeprosić, ale język zaczął mu się plątać. Zadzwoniła mu komórka.
- Halo? Skarbie? Gdzie jesteście? Martwię się o was. Jutro już idziecie do szkoły. Bez gadania1 Gdzie jesteście?? – Spytała kobieta w słuchawce.
- Mamo..Ja zaraz będę w domu, a Tom...Jest z chłopakami na szkolnej dyskotece i całkiem dobrze się bawi.... – Mówiąc to zacisnął pieści. Był zły na niego i na Roxy. Miał mętlik w głowie. Czy ona czuje coś do jego brata?
- Dobrze misiaczki. Czekam! – Krzyknęła pani Kaulitz rozłączając się.
O dziwo, gdy Bill wszedł do Tomu, zastał tam już Toma. Spojrzał na niego wrogo i zamknął się w swoim pokoju.
- Co mu jest? – Spytała zatroskana pani Simona, wypakowując zakupy. Spojrzała niepewnie na syna. – Pokłóciliście się?
- Jest zazdrosny o dziewczynę, bo ja podobam się jej bardziej, niż on – powiedział zupełnie spokojnie Tom i odebrał od matki siatki. Zaczął je rozpakowywać kolejno do lodówki i szafek. Matka bacznie się mu przyglądała, po czym dyskretnie się zaśmiała.
- Ahhh to dojrzewanie. To grobu mnie wprowadzicie. Długo macie zamiar się jeszcze na siebie gniewać o dziewczynę? Poznam tą szczęściarę? - Spytała, puszczając oko do blondyna. Tom czule się do niej uśmiechnął i pocałował w czoło.
- Masz zrobione lekcje? Jutro nie będzie taryfy ulgowej! – zagrzmiała pani Kaulitz
- Tak mamo. Zrobiłem już....Ja nie chcę iść jutro do szkoły... – Powiedział i błagalnie spojrzał na rodzicielkę, co ją tylko jeszcze bardziej rozzłościło i kazała mu iść spać.
Następnego dnia rano, chłopcy jak zwykle obudzili się po czasie. Jednocześnie wbiegli do salonu i szybko się ubrali. Wyszli z domu nie odzywając się do siebie.
- Pośpiesz się, bo autobus nam ucieknie- powiedział stanowczo Tom do brata, nie zaszczycając go spojrzeniem. – Oj nie gniewaj się! To nie moja wina, ze bardziej się jej podobam. – Wybuchnął Tom. Bill prychnął i odwrócił głowę w inną stronę. Gdy wchodzili do autobusu, usłyszeli szepty i śmiechy. Pojawiały się też krzywe uśmieszki, aż w końcu wszyscy zaczęli gwizdać.
- NASZE GWIAZDKI SZKOLNE! – Krzyknął ktoś z tyłu autobusu, wskazując palcem na bliźniaków. Bill chciał już wstać i coś powiedzieć, ale Tom go powstrzymał.
- Niema sensu. Są po prostu zazdrośni i zaskoczeni. W końcu jesteśmy tu pierwszy raz..I zapewne o nas słyszeli – odpowiedział siląc się na łagodny ton.
Droga do szkoły strasznie się dłużyła. Nie zauważyli Georga ani Gustava. Pewnie spóźnili się na autobus.. Nie było też Roxy. Jedyna przyjazna dusza, to nieśmiała Jess, która siedziała z tyłu autobusu okrążona wianuszkiem adoratorów. Spojrzeli na nią błagalnie wyrażając swoje uczucia. Dziewczyna bezradnie wzruszyła ramionami. Wreszcie wysiedli z autobusy i odetchnęli z ulgą.
- Już się nie gniewam – porozumiewawczo mrugnął Bill do brata. – I przepraszam za to, co wtedy powiedziałem. Poniosło mnie. Pamięć Toma wróciła do tego dnia, jak pokłócił się z bratem i jak go pobili. Na samą myśl się wzdrygnął. Nie chciał się już z nim kłócić.
- Już dobrze - odpowiedział.
Dla nich była to ich pierwsza lekcja w roku szkolnym. Inni uczniowie znaleźli już sobie towarzystwo Weszli do klasy. Inni przeszli spokojnie obok tyrana, pani Henderson. Spojrzała na Kaulitzów z wyrzutem.
- Ooo....Kogo ja widzę! – Krzyknęła, a w jej oku ukazał się błysk.
- Dzień dobry – powiedzieli wszyscy chórem w klasie, oprócz Billa i Toma, którzy szukali miejsca, by usiąść.
- Tutaj was poproszę – powiedziała nauczycielka od matematyki wskazując na pierwszą ławkę. Chłopacy jęknęli.
- Jeszcze nie zapomniałam od zeszłego roku, jak posmarowaliście moje krzesło klejem, ani jak chodziliście po całej szkole z moją karykaturą. Swoją drogą..Wcale nie mam aż tak wielkiego nosa! Już nie wspomnę, jak przeżywałam, jak bezczelnie poluzowaliście krzesło dyrektora na apelu. – Spojrzała na roześmianą klasę. Bliźniacy byli tu nowi. Wcześniej p. Henderson była ich wychowawczynią, lecz gdy Kaulitzowie zmienili klasę na nową, na jej prośbę, można było stwierdzić, ze są tu nowi i mają przechlapane. W tej klasie i całej szkole!
- Przedstawcie się koleżankom i kolegom – powiedziała uradowana nauczycielka. – Do szkoły nie chodziliście od początku roku, czyli tydzień. Jeszcze was nie znają.
- Jestem Bill uroczy i mam śliczne oczy – fuknął brunet śmiejąc się pod nosem. Klasa również wybuchnęła śmiechem. Nagle ktoś wbiegł do klasy. Wszyscy spojrzeli na spóźnialską. W drzwiach stała Roxy, która parsknęła śmiechem, widząc miny pozostałych. .
- Panna Stivens! – Wrzasnęła psorka szyderczo się uśmiechając.
Spojrzała na bliźniaków, którzy nadal krztusili się śmiechem i na znudzoną, Roxy, która tupiąc nogą stała na środku klasy.
- Musicie nadrobić zaległości i nauczyć się na sprawdzian, który będzie za tydzień. Ktoś wam musi pomóc. Jest ktoś chętny? – Spytała nadal się szczerząc.
Wszyscy uczniowie zaczęli momentalnie się uczyć i zaglądać do notatek. Roxy nie wytrzymała tej powagi i parsknęła śmiechem. Pani Henderson spojrzała się na nią znacząco.
- Mamy chętną! To będzie kara, za spóźnienie i nieodpowiednie zachowanie lub nagroda. – Dodała zacierając ręce.
Tom parsknął śmiechem widząc przerażoną i zdziwioną Roxy. Zaklęła pod nosem. Bill wyglądał jakby miał się za chwilę rozpłakać.
- Że co proszę? – Spytała ze zdziwieniem Roxy – Mam uczyć tych półgłówków? – Mówiąc to wskazała palcem bliźniaków
- Ale masz przechlapane...Ona będzie musiała cię uczyć i dawać lekcje przez cały tydzień – krzyknął mało dyskretnie Tom do brata, śmieją się
Bill prychnął i odpowiedział spokojnie.
- Ty też będziesz miał ten zaszczyt. Ciebie też będzie uczyła! – Wtrącił nie ukrywając rozbawienia.
Matematyczka puknęła linijką w biurko, bo klasa się rozbestwiła. Roxy nie czekając na pozwolenie poszła na sam koniec sali i wygodnie rozsiadła się w ławce. Pani Henderson zwróciła jej uwagę, a ona tylko zarzuciła glany na sąsiednie biurko i wyczekująco spojrzała na nauczycielkę.
Pani Henderson chciała coś powiedzieć, lecz doszła do wniosku, że to nie ma sensu.
- Wyciągnijcie zeszyty i otwórzcie podręczniki na 15 stronie...- Recytowała. Klasa zaczęła jęczeć i stękać z niezadowolenia.
KOMENTOWAĆ!!!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nena dnia Wto 19:31, 04 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dancing with Dreams
Gość
|
Wysłany: Pon 14:45, 03 Kwi 2006 Temat postu: |
|
<lol2> Zabawne.... Skąd Tom ma takie głupie pomysły?
|
|
Powrót do góry |
|
|
koukounaries
Szkolony Moderator
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Wysłany: Pon 18:38, 03 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Lubię się śmiać, co robię czytając Twoje story. Szkoda tylko, że zdarzają się błędy, ale to jakoś przeboleję ;P
Czekam na 14 rozdział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 16:29, 04 Kwi 2006 Temat postu: |
|
No nie sądzę, żeby były tutaj jakieś błędy, bo notki piszę w Wordzie, ale spox. Fajnie, że komuś w ogóle to się podoba,...( to opko oczywiście) . Pozdrowienia dla Was kochane! Nowy rozdział już niedługo, jak będzie więcej opini..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
koukounaries
Szkolony Moderator
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Wysłany: Wto 17:02, 04 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Neno, znalazłam na szybkiego błąd, który mnie najbardziej drażni - 'kont' w zdaniu - '...Roxy usiadła w najdalszym koncie od Billa...'. Powinno być przez 'ą'.
Word czasami też się myli... :/
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 18:06, 04 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Kurde blaszka no...też to widziałam, i se myslę, czy to jest dobrze napisane, ale se myślę, że co mi tam..hehe...No ale i tak dzięki za uwagę i tak namiętnym czytaniu..a raczej uważnym..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
koukounaries
Szkolony Moderator
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Wysłany: Wto 18:13, 04 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Nie ma za co ;P Dla mnie to normalka - zawsze byłam drobiazgowa i wszystkiego się czepiałam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Pią 14:08, 07 Kwi 2006 Temat postu: |
|
ejjj..czemu nie koemntujecie? ...dałam Wam nową notkę, a Wy nic..poza tym, jak się tutaj wstawia zdjęcia??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Wysłany: Pią 14:37, 07 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Zaznaczmy, że to nie blog i nie na Onecie - tutaj nie liczy się liczba komentarzy. A co do zdjęcia - o ile się nie mylę jest dział "Pomoc".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Nie 11:53, 09 Kwi 2006 Temat postu: |
|
ROZDZIAŁ 15!
Tak bardzo nie chcieli mieć tej lekcji, że zdolni by byli nawet jakąś aferę zrobić.
Rozległ się dzwonek na przerwę. Wszyscy wstali z ławek i uradowani ruszyli w stronę drzwi.
- Roxy Stivens, Bill i Tom Kaulitz do mnie! – Ryknęła, zanim zdążyli wyjść. Wszyscy trzej jęknęli, po czym niespiesznym krokiem podeszli do nauczycielki. Roxy żując gumę stała przed nią i patrzyła na nią z pretensją w oczach. W końcu Pani Henderson nie wytrzymała, gdy blondynka zrobiła jej wielkiego, soczystego balona przed nosem. Pani Henderson tylko się wzdrygnęła i zrobiła kwaśną minę.
- Jutro, lub najpóźniej pojutrze, chcę widzieć przepisany zeszyt z matematyki.. Od początku roku. Potem zobaczę resztę przedmiotów. Z kim macie niemiecki? – Spytała
- Z panem Rivenem – odpowiedział ochoczo Tom, lecz gdy zobaczył karcący wzrok Roxy, przestał się szczerzyć.
- Przekażę mu to, co trzeba. Nie daruję wam tego, że nie byliście w szkole, przez te wasze śmieszne występy...O co w ogóle w tym chodzi? – Syknęła. Bill otworzył buzię, żeby coś odpowiedzieć, ale gdy się zorientował, że w sumie, to nic ciekawego do głowy mu nie przychodzi, zamknął ją, pesząc się.
- Ciebie też sprawdzę! – Powiedziała, spoglądając na blondynkę, która z nudów przestawała z nogi na nogę. W końcu wzruszyła ramionami i zarzuciła plecak na plecy, po czym wyszła z klasy.
Bill nieśmiało do niej podszedł i spytał:
- Ekhm...Dzisiaj u mnie o 16.00?
- Pfff....
- Tom też pewnie by tak wolał.
- Ja tu dyktuję warunki. Będę o 15.00 – Prychnęła – NARA!
- Nienawidzę jej! Wredna, stara baba! – Krzyknął Tom na cały korytarz, że aż pewna skujonizowana dziewucha z młodszej klasy spojrzała na niego, jak na kretyna. – Ta Henderson przegięła – dodał.
- Co ja mam powiedzieć?.- Zawył Bill – Już wolę dostać jedynki, niż spędzić z nią tyle czasu.
- Oj...Daj spokój...Przecież się pogodziliście, co nie?! – Wyszczerzył się Tom – powinieneś się cieszyć!
- Ehhhh....Wcale się nie pogodziliśmy. To była ściema, żebyś nas wypuścił. – Syknął, przyspieszając kroku.
Godzina zero...A mianowicie, lekcja w-fu z tym tyranem o nazwisku Crash.
- Jak ja nie cierpię w-fu! – Krzyknął głośno Bill
- Ja tam toleruję, ale oczywiście wolałbym teraz na mieście....- Rozmarzył się Tom. – Widziałeś dzisiaj Gustava i Georga? – Dodał.
- Nie...Pewnie autobus im uciekł. Oni tez mają zaległości do nadrobienia.
- Chłopcy! Przebierać się! Szybciutko! Dzisiaj macie w-f z dziewczętami, bo pani Sanders zachorowała. Nie będzie jej do końca tygodnia – powiedział zupełnie spokojnie nie świadom, jaki cios zadał biednemu Billowi....
- ZARĄBIŚCIE! – Wykrzyknął i beznamiętnie opadł na ławkę. Tom się lekko rozmarzył...Ponownie...
- Dziewczyny w krótkich, obcisłych strojach...Hmmmm...Jak dla mnie, może być- powiedział i znacząco podniósł brwi.
- Ty zboczeńcu...Myślisz tylko o jednym, a nie o przekazie tej wspaniałej lekcji, jaką jest w-f! – Powiedział brunet ironicznie. Po jakimś czasie byli już gotowi stawić czoła temu tyranowi od, w-fu, który myślał, ze jest „zabawny...”, Przebrali się w stroje od w-fu,a mianowicie luźne koszulki i spodnie w stylu Toma.
- Zdejmij czapkę!! – Ryknął pan Crash do blondyna, - a ty...Z toną tapety...Na twarzy i wyżelowanymi włosami, idź do swojej grupy.... – Dodał, wskazując roześmiane dziewczyny. – A swoją drogą...To gdzie go kupiłeś? I czy oprócz żelu, masz jeszcze lakier? Ja mam bardzo łamliwe włosy i muszę używać specjalnych kosmetyków, bo...-
- Dość..- Urwał sucho Bill, człapiąc na zbiórkę.
- I nie jestem babą! – Zawył, łapiąc się za głowę.
- Kto poprowadzi rozgrzewkę? – Spytała w-fista
Grupka dziewczyn wypchnęła z szeregu zamyśloną Roxy
- Może...Pani...Pani – spojrzał na listę obecności
- Roxy jestem – sztucznie się uśmiechając powiedziała blondynka
- Jak zwał, tak zwał. Poprowadź rozgrzewkę. Dobierzcie się w pary... – Ku ich zdumieniu wszyscy byli momentalnie poparowani.
Dziewczyny z koleżankami lub swoimi sympatiami. Roxy ani drgnęła. Stała jak wryta tam, gdzie została wypchnięta przez koleżanki. Miał na sobie długie, szeroki spodnie i sportową bluzkę na ramiączkach.
- No, na co czekacie? – Spytał, p. Crash. Wskazał na przestraszoną i nie lubianą dziewczynę i Toma. – Ty i ten blondyn razem. Roxy i ta brunetka też razem. Do roboty! – Wydarł się
- 6 kółek wokół boiska! – Ponownie wykrzyknął. Potem rozciąganie w parach.
Cała klasa zaczęła się niechętnie toczyć po boisku. Lekcja odbywała się na dworze, bo według w-fisty było ciepło i idealnie na takową lekcję.
Bill i Tom biegli jak ostatnie ofermy, za to Roxy śmigała jak zawodowa sprinterka. Mijając ich krzyknęła:
- Jak ja uwielbiam w-f!!!
Tom nie spuszczał z niej wzroku. Śledził każdy jej ruch.
- Teraz rozciąganie w parach! Raz, raz! – Wrzasnął przez pół boiska nauczyciel.
Roxy ochoczo podbiegła do Billa. Pokazała mu kilka rozciągających ćwiczeń. Jej przychodziły z łatwością, brunet miał trochę większy kłopot.
- Masz szczęście, że mam teraz dobry humor – powiedziała.
Bill przewrócił oczami.
- Jak to się robi? – Spytał, pokazując uśmiechniętą, rudowłosą dziewczynę, która właśnie robiła szpagat.
- O tak! – Odpowiedział, po czym wykonała całą czynność profesjonalnie.
- Pfi...Też tak umiem – wtrącił się Tom
- TOM...Nie...E...E! – Ryknęła Roxy. Za późno.
Tom miał łzy w oczach...Nie dość, że pękły mu spodnie, to poczuł straszny ból w wiadomym miejscu.
- POMOCY!!! – Wyjąkał przygryzając wargę.
Bill rzucił się bratu na ratunek. Podniósł go z tej niezręcznej pozycji. Chłopak był czerwony jak burak. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na niego i na rozdarte spodenki na dupie.
- Wspominałem już, że nienawidzę w-fu!- Spytał, a właściwie stwierdził Tom
Roxy roześmiał się.
- Na szczęście nie nosisz za zwyczaj obcisłych ubranek – wtrąciła dziewczyna
- CO SIĘ TAK GAPICIE?
-
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
koukounaries
Szkolony Moderator
Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7
|
Wysłany: Nie 17:55, 09 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Niezłe
Szkoda tylko, że krótkie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Nie 17:54, 16 Kwi 2006 Temat postu: |
|
ROZDZIAŁ 16!!
- Co się tak gapicie? – Ryknął Tom, patrząc na wszystkich wrogo.. Ci jak oparzeni spuścili wzrok i wrócili do poprzednich zajęć. Gdy Tom się odwrócił, zobaczył Roxy tarzającą się ze śmiechu. Nie mogła złapać oddechu.
- Co? – Podniósł znacząco brwi.
- Nie...Nic..- Wyjąkała dziewczyna, z trudem łapiąc oddech. – Masz tylko wielką dziurę na dupie, i nie sposób się nie śmiać. – Dodała po chwili, przygryzając wargę i wpatrując się w dane miejsce. Chłopak strzelił buraka i pobiegł do szatni, taranując przy tym innych ludzi. Bill i Roxy spojrzeli po sobie i oboje wybuchnęli histerycznym śmiechem.
- WRACAĆ DO ĆWICZEŃ! – Ryknął im do ucha wuefista.
W SZATNI
- Cześć Tom!
- Cześć chłopaki – powiedział do Gustava i Georga
- Dałeś popis.. Nie ma, co... – Ryknęli śmiechem członkowie TH
- Dajcie luz – zgasił ich Tom
- OK.
- Co robimy po szkole? – Zapytał Georg
- Hm...Może próba u mnie – zaproponował Gustav
- Może być...Ale chciałbym kogoś ze sobą przyprowadzić
- Kogo? – Zainteresowali się pozostali
Georg miał wśród przyjaciół opinię nieśmiałego. A tu wielki szok! Nieźle
- Nikogo takiego...Jessicę i moją kuzynkę
- Dobra, może być
- Do zobaczenia po szkole – mruknął Tom
Chłopak się przebrał i rozeszli się do swoich klas.
Po południu była próba u Gustava
- Jeszcze raz od początku – krzyknął Georg na chłopaków, zgrywając się przed Jess i Abby – jego kuzynką
Chłopcy wymienili znaczące spojrzenia, to już ich trzecia próba „Durch den Monsun” – w końcu ile można grać to samo?
- Ale to już będzie ostatnia – jęknął zasapany Tom
- Dobra – zgodził się Georg
Grali jeszcze godzinę. Chłopcy padnięci walnęli się a kanapę obok dziewczyn
- Jess daj mi Redbulla – poprosił Bill koleżankę – ja już nie mam siły na nic
- Dobra. Masz – dziewczyna wcisnęła mu napój do ręki
Tom obrócił się w stronę brata, ale widok zasłoniła mu roześmiana twarz Abby, nachylająca się do Gustava, który leżał za gitarzystą.
- Ekhm... – Chrząknął Tom – nie przeszkadzam – spojrzał na Gustava i Abby, którzy mieli się ku sobie
- Nie – wyjąkał zmieszany chłopak
- To dobrze – wyszczerzył się Tom
- My się zmywamy – powiedział Bill i spojrzał na brata.
- Poczekajcie! – krzyknął Georg, , zachodząc im drogę.
- Może byśmy gdzieś razem wyskoczyli? - wtrącił nieśmiało przerywając strojenie swojej gitary. Tom od razy się rozweselił.
- No jasne! Bardzo chętnie! – żachnął.
- Oszalałeś? Przecież jutro idziemy do szkoły na 8.00. Nie ma mowy! – zgasił go brat.
- A no racja..i jutro będą zajęcia z piękną korepytetorką...- Dodał Tom dławiąc śmiech.
Bill spojrzał mu w oczy i powiedział:
- Roxy przyjdzie do nas, a nie tylko do mnie. Chłopcy wyszli zrezygnowani z domu Gustava.
- Odprowadzimy was...- stwierdził Georg i wszyscy skierowali się w stronę domu bliźniaków.
- Ja tam do niej nic nie mam...wręcz przeciwnie...- stwierdził Tom,po krótkiej chwili milczenia. Podniósł jedną brew. Weszli do białego domu i rozgościli się.
- - Napijecie się czegoś? – wtrącił sucho Bill, kierując się do kuchni. Na te słowa rozległ się dzwonek do drzwi. Bill momentalnie się cofnął. Georg porozumiewawczo spojrzał na Gustava i razem stwierdzili:
- My już pójdziemy. Nara! – dodali i wyszli tylnymi drzwiami. Gucio zalotnie puścił oko Billowi, na co ten się skrzywił.
- Wiesz co robić..- westchnął i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Kto to? – spytał, wyszczerzając oczy. Chciał wyjrzeć przez „judasza”, ale Tom go uprzedził...
- Uuu..kogo my tu mamy. Roxy przyszła. Jak wyglądam? – wyszczerzył się Tom. Bill zmrużył oczy i dał krok w przód. Za drzwiami stała przygarbiona dziewczyna trzymając coś kurczowo w ręku. Był to czarny futerał.
- Mnie tu nie ma! – zawołał, chowając się w łazience. – Weź od niej lekcje, przepisz je i wygoń! Ale migiem! – ryknął przez drzwi.
- A czemu tak bardzo nie chcesz się z nią spotkać? – spytał cicho blondyn, skradając się do toalety. W domu rozległ się ponownie dzwonek do drzwi, tym razem trochę bardziej natarczywy.
- Bo..eee...y..noo..tego, bo m się pokłóciliśmy. I ja jej powiedziałem, że ona nie będzie mnie uczyć. Z resztą...ona myśli, że jestem u babci, bo tak jej powiedziałem. Sam wiesz, jaka ona jest. Nic dobrego by z tego nie było. Kryj mnie proszę!- jęknął.
Tom podszedł pewnie do drzwi. Stanął przed nimi i poprawił czapkę na głowie. Szybkim ruchem zamaszyście je otworzył. Stała w nich wyraźnie znudzona Roxy, która opierała się plecami o drzwi. Gdy Tom je otworzył, wpadła wprost na niego. Dredziarz tylko się wyszczerzył. Dziewczyna syknęła:
- Możesz mnie już puścić. – po czym wcisnęła mu w ręce swój czarny plecak. Sama poczłapała do salonu. Bill oglądał całą tą sytuację przez szybkę w łazience. Zaczęło mu się nudzić, gdy Tom i dziewczyna zaczęli się gorliwie uczyć. Usiadł sobie na kibelku i podparł ręką brodę.
- Utknąłem – jęknął..
- Ja muszę...eee...siku –powiedział blondyn, odrywając się od książek. Roxy wzruszyła ramionami i włączyła sobie telewizor. Ostrożnie zarzuciła nogi na ławę i rozsiadła się w fotelu. Tom wszedł do łazienki.
- Pozbądź się jej...- syknął Bill, wstając z wc.
- No niby jak? – wtrącił Tom, podnosząc wodę toaletową. Szybkim ruchem się nią skropił i oparł ręką o ścianę.
- No normalnie! Powiedź jej, że ma se już iść.
- Ale to by było niegrzeczne.... – odpowiedział Tom, zbliżając się do lustra. Na widok swojego odbicia momentalnie się uśmiechnął i klasnął w ręce. Brunet przewrócił oczami...
- No to chociaż wygoń ją z salonu! Chcę iść do mojego pokoju lub gdziekolwiek! Bo uwierz! Przesiadywanie w kiblu nie należy do mojej pasji ani rozkładu dnia! – fuknął, spuszczając wodę, żeby zmylić dziewczynę.
- Długo tam jeszcze? – wrzasnęła z salonu Roxy. Tom posłał bratu porozumiewawcze, a zarazem cwaniackie spojrzenie i przepłukał sobie jamę ustną odświeżającym płynem.
- Będzie git. – pisnął, wychodząc z łazienki.
- Co ci jest? – spytał Tom troskliwie spoglądając na smętną dziewczynę.
- Nic – warknęła.
- No przecież widzę, że jednak coś...- westchnął, zbliżając się do niej. Ta spojrzała na niego panicznym wzrokiem i dała krok w tył.
- Jest Bill? – spytała, podnosząc wzrok.
- Nie. – odpowiedział zupełnie spokojnie i powoli, wpatrując się w nią. Dziewczyna się zirytowała i zacmokała z niezadowolenia. Założyła rękę na biodro i stanęła wyzywająco.
- A co...chcesz coś od niego? – spytał, nadal nie spuszczając wzroku.
- A nic...Tak tylko pytam . –ucięła.
- No proszę. Powiedź. Proszę cię. – Tom podszedł do niej i podniósł jej głowę. Ich twarze prawie się stykały. Bill z zaciśniętymi zębami wpatrywał się w małą szybkę, do której ledwo dorastał. Stanął na pierwszej, lepszej misce, aby lepiej ich widzieć. Twarz Toma jeszcze bardziej zbliżyła się do Roxy.
- Jesteś dzisiaj jakaś dziwna. Nie krzyczysz, nie pyskujesz. Coś się stało? – prawie jej wyszeptał do ucha. Dziewczyną wstrząsnął dreszcz. Była tak blisko Toma...tego przystojnego blondyna, który mógłby zrobić z nią teraz co tylko chciał, gdyby tylko o tym wiedział.
- Nie...ja po prostu..- jęknęła. Była zaspała i zmęczona. Po prostu nie była sobą! Ich usta prawie się stykały. Tom miał już pocałować oszołomioną dziewczynę, gdy usłyszeli wielki huk dochodzący z łazienki. Roxy jakby dopiero co się ocknęła, co ona wyrabia. Prawie dała pocałować się KAULITZOWI! Skrzywiła się i odepchnęła Toma z obrzydzeniem. Ten zrobił zdziwioną minę i wzruszył ramionami.
- Co to za hałas i jęki z łazienki ? –spytała i dobitnie spojrzała na drzwi od ubikacji.
- A nie..nic...to pewnie...eee ciągnął Tom. Roxy go nie słuchała. Podeszła do toalety i zamaszyście otworzyła nie zamknięte drzwiczki. Potem zamrugała oczami i warknęła:
- Mam cię ptaszku... – Na podłodze w łazience leżał obolały Bill, masując zbite miejsca. Jęczał coś co chwila.. Roxy na ten widok parsknęła niekontrolowanym śmiechem. Spojrzała na Billa, a potem na połamaną miskę, która niezgrabnie leżała obok bruneta.
- Jak tam babcia? – spytała, jak już trochę ochłonęła.
- A dobrze..wybiera się na wystawę traktorów. Taka jej ukryta pasja...- wyjęczał Bill, próbując wstać. Tom stał z założonymi rękami również nie ukrywając zdziwienia i rozbawienia.
- Tego....to może ja pójdę..do dziadka – palnął chłopak, po wielu próbach wstania ze śliskiej podłogi. Potem bez zastanowienia wyszedł z domu.
Tom odchrząknął i spojrzał na rozbawioną i zdziwioną Roxy, która nadal stała z otwartą buzią w drzwiach łazienki.
- Na czym skończyliśmy? – spytał ironicznie podnosząc brwi. Podszedł do blondynki. Ta spojrzała na niego z politowaniem i pokręciła głową z niezadowolenia. Tom się zmieszał i zaczął udawać, że czyta notatki. Zaczął przepisywać zeszyty i co jakiś czas pytał się o coś zielonookiej tłumacząc się tym, że nie może rozczytać jej pisma.
- Coś bym zjadła! – krzyknęła, klepiąc się po brzuchu. Tom rzucił jej telefon i karteczkę z numerem do pizzeri.
- Pozycja 4 na liście – dodał niedbale, ponownie wracając do nauki.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Bill szedł chodnikiem waląc się dłonią w czoło.
- GŁUPEK ZE MNIE. GŁUPI, GŁUPI, GŁUPI! – mamrotał po cichu. Nagle coś przykłuło jego uwagę. Stanął za drzewem i niebezpiecznie wszedł w krzaki, aby móc bliżej podejść i lepiej słyszeć rozmowę tych ludzi. Szli obok siebie kawałek dalej. Nagle zatrzymali się centralnie przed brunetem. Przestraszony, że mogą go zobaczyć, wtulił się bardziej w rośliny. Chciał głośno krzyknąć, bo coś boleśnie wbijało mu się w tyłek. Była to pokrzywa, na której właśnie, niezdarnie stał.
- EXTRA...- zawył po cichu. Przecierpiał jednak i wsłuchiwał się w rozmowę.
- Przepraszam za to, co ci wcześniej powiedziałam. –stwierdziła łagodząco wysoka dziewczyna.
- Nie ma za co. To też była moja wina. Nie powinienem cię wtedy pocałować.... – dodał chłopak. Billa nagle zatkało. Gdy bardziej im się przyjrzał rozpoznał, że był to Gustav i Jessica. Zasłonił sobie ręką usta, aby nim nie powiedzieć.
- Georg ci się podoba. Zależy mu na tobie...Widział nas, jak się całujemy. Miał prawo być zły i zerwać z tobą, ale w głębi duszy wy wręcz szalejecie za sobą! – Westchnął chłopak, pocieszając zrozpaczoną brunetkę. Dla Billa wszystko stało się jasne...
.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 17:27, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Czy ktoś to w ogóle jeszcze czyta..?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ona Scorpiona Von Harpia
Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7
|
Wysłany: Wto 18:14, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Ja czytam! I wierz, że bardzo mi się podoba i czekam na kolejną część!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 20:17, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
no to się cieszę. Dodaję nową część . Pozdro dla wszystkich, który o dziwo to czytają..:pp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 20:20, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
ROZDZIAŁ 17
Z dedykacją dla wszystkich czytelników.
Dla Billa wszystko stało się jasne...
- Zamówiłaś pizzę? – spytał Tom spoglądając na Roxy, która szurając butami wychodziła z kuchni.
- Zajęte było... – dodała sucho. Tom przewrócił oczami. Nagle natknął się na futerał, który bezwładnie leżał na jasnym dywanie.
- Co to? – spytał i wzrokiem wskazał „TĄ” rzecz.
- To właśnie moje zmartwienie... – westchnęła, rzucając się na kanapę.
- Uczymy się dalej! – powiedziała, podnosząc podręcznik z matematyki. Blondyn nie mógł się skupić. Ciągle bezwiednie wracał wzrokiem na czarny futerał.
- Spróbuj ponownie zamówić pizzę. Telefon jest bodajże w kuchni -. Roxy poczłapała smętnie do danego pomieszczenia. Tomowi coś zabłysnęło w oku. W końcu nie mógł się powstrzymać, i otworzył zamek, który był widocznie mało używany. Jego oczom ukazała się nowiutka, zwykła gitara.
- Znowu zajęte. Co to w ogóle za pizzeria...?powiedziała. Gdy zobaczyła, co robi Tom, zmrużyła oczy i podeszła do niego szybkim krokiem. Energicznym ruchem wyrwała mu futerał z zawartością z rąk i wycedziła:
- PRZECIEŻ NIE KAZAŁAM CI TEGO W OGÓLE RUSZAĆ!! Tom zagwizdał pod nosem i ukradkowo zerkał to na dziewczynę, to na gitarę.
- No no..co ja widzę..panna Stivens gra na GITARZE!
- NIEPRAWDA! To...ehhh...moi rodzice. Chcą, żebym nauczyła się grać na jakimś instrumencie. Zgrywają dobrych i opiekuńczych rodziców. (co za wieś). To ŻALOSNE! – jęknęła i opadła bezsilnie na taboret w korytarzu.
- A najgorsze jest to, że jak im się postawie i odmówię, to wstrzymają mi kieszonkowe i dadzą szlaban na WSZYSTKO! Już to widzę..- zakpiła .
- Nie wiem, czemu ci to w ogóle mówię. – dodała po krótkiej pauzie. Tom głupkowato się uśmiechnął i spytał:
- Umiesz już coś zagrać?
- Nie. Nawet nie otwierałam futerału.
- Po co ją tutaj przytachałaś?
- Bo...miałam iść teraz na próbę do szkoły muzycznej, a nie tu. Z resztą..nie mam ochoty tam iść, a już na pewno nie grać na tym instrumencie. Tom porwał gitarę i zaczął coś na niej od niechcenia brzdąkać.
- Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć?
- Bo bałam się, że będziesz na tyle głupi, i , że zaproponujesz mi... – urwała.
- Korepetycję? Bardzo chętnie! Do usług! – wrzasnął uradowany.
- Ale ja wcale nie chcę! W ogóle nie chce nic od KAULITZÓW!
- A czemu akurat gitara? – spytał Tom, spoglądając na znudzoną i zdenerwowaną Roxy, która intensywnie wpatrywała się w zeszyt od matematyki.
- No bo..to mniejsze zło niż trąbka, lub pianino... – zawyła i spojrzała ukradkiem na Toma, który wyraźnie się oburzył
- Gitara, to wspaniała rzecz!! Wszędzie można ją wziąć, zagrać. Ja uwielbiam wszystkie moje cacka! – dodał i wzrokiem wskazał na kolekcję elektrycznych gitar dumnie wiszących na ścianie w salonie i na zwykła, nieco zakurzoną i najwidoczniej opuszczoną.
- Ja nie mam drygu do takich rzeczy... – powiedziała i kiwnęła głową na boki. Obawiała się, że blondyn będzie chciał wygłosić jej referat na temat praktyczności i zastosowania tego instrumentu. Na te słowa Tom wziął gitarę Roxy i zaczął się nią bawić. Wygrywał melodię do pewnej piosenki. Grając, czuł się taki szczęśliwy. Spoglądał na struny i na minę Roxy, która w skupieniu wsłuchiwała się w melodię.
- Co to było? Nawet fajne... – spytała, gdy dredziarz przestał grać. Wlepiła wzrok w swoje nienagannie czyste trampki.
- To była jedna z naszych piosenek. Durch Den Monsun. Prawda, że fajne?
- No co ty! Okropność! – sucho odpowiedziała.
- Przyjdź jutro z lekcjami i gitarą, to ci pokażę pare ciekawych chwytów i razem poćwiczymy....- Roxy niepewnie spojrzała na Toma. Na zajęcia muzyczne i tak była już spóźniona. Nie miała ochoty chodzić na żadne prywatne, drogie zajęcia. Ale z drugiej strony nie chciała uczyć się z Kaulitzem. Pomyślała, że Bill będzie wściekły, jak się dowie.
- Zgoda.
P.S NOWA CZĘŚC, JAK BĘDĄ PRZYNAJMNIEJ DWA, PRZYZWOITE KOMENTARZE..P pozdro!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monis
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: Dobre Piekło obok Złego Nieba...
|
Wysłany: Wto 21:01, 18 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Bardzo mi się podoba pomysł z Tomem jako nauczycielem gry na gitarze
Ale chyba szybciej zrezygnuje niz zaproponował przy takiej uczennnicy jak Roxy
Pozostaje czekać na następną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nena
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Pią 13:29, 21 Kwi 2006 Temat postu: |
|
A więc dodaję nową część... Piszcie, co o nim myślicie, i czy mam pisać dalej..bo przechodzę mini kryzys..:p. Pozdro i zapraszam do czytania. Liczę na wiele komentarzy
- Zgoda – powiedziała i momentalnie się wyszczerzyła. Była z siebie zadowolona, że w jakiś sobie nieodgadniony sposób „dokopie” Billowi. Tom odwzajemnił ten gest i spytał:
- To, co jemy? Może zrobimy naleśniki? – Roxy spojrzała na niego, jak na psychicznie upośledzone dziecko.
- Że jak? A kto niby miał by gotować? – Prychnęła.
- MY! – Odparł i zaciągnął ją do kuchni. Ta niemiłosiernie się mu wyrywała i krzyczała:
- KAULITZ TY IDIOTO! PRZESTAŃ MNIE CIĄGNAĆ! WOLĘ JUŻ ZAMÓWIĆ TĄ CHOLERNĄ PIZZĘ!
Bill przetarł oczy, aby się upewnić, czy przypadkiem nie ma zwidów. Niestety nie. To była Jessica i Gustav.
- Ja już idę. Muszę się pouczyć na chemię. – Powiedziała dziewczyna, po czym podeszła do chłopaka i pocałowała go w policzek. Pożegnali się i rozeszli w swoje strony. Bill wyłonił się z krzaków i rzucił się na kolegę. Ten zdesperowany zaczął się wiercić, ale gdy zobaczył, że to nikt inny, jak wkurzony i zdziwiony brunet, stanął w miejscu jak wryty z poważną miną. Czarnowłosy zmrużył oczy i wtykając palec prosto w klatkę piersiowa kolegi, popchnął go na murek. Przez zaciśnięte zęby wycedził:
- CO TO MIAŁO ZNACZYĆ?? – Gustav pobladł na twarzy i desperacko zacisnął usta.
- Nic – powiedział w końcu, spoglądając na Billa, który ciężko dyszał i bacznie mu się przyglądał.
- NO MÓW! – Ponownie ryknął.
- Ehh... – Zaczął, po czym obrzucił bruneta w spojrzeniem w stylu „a muszę mówić??”. W odpowiedzi ten jeszcze mocniej wbił mu palec w płuca i pokiwał twierdząco głową. Gustav przewrócił oczami i niechętnie ciągnął dalej.
- No, bo my, czyli Georg i ja, wiedzieliśmy, że Jess przyjechała do Niemiec. – Nogą zaczął bezwiednie robić dołki w piasku i cedzić słowa. Bill zrobił wielkie oczy i groźną minę.
- I?? – żachnął, zdejmując palec z kolegi.
- I wcześniej, może dwa miesiące temu, ona zauroczyła się w Georgu. I on w niej również. A teraz, może w zeszłym tygodniu...- Bil wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnął. Zacisnął pięści i wypalił:
- CZEMU MI NIC NIE POWIEDZIELIŚCIE??
- Bo to nie twoja sprawa..- Odciął się Gustav, ale pożałował tych słów, gdy Bill zrobił kwaśną minę i zamrugał szybko oczami.
- No, ale powiedz, co było dalej...- Spytał i zalotnie się uśmiechnął. Gucio przewrócił oczami i ciągnął:
- No i wtedy ona na oczach Georga, mnie pocałowała.
- O FUJ! – Zażartował Bill udając wymioty. Blondyn zrobił obrażoną minę, ale po chwili dokończył:
- On nie chciał gadać z Jess na tej dysce, bo się na siebie poobrażali. Co za dzieci. – Skomentował.
- Strasznie zagmatwane – palnął brunet. Gustav przytaknął.
- A ja...Ostatnio raz widziałem ją parę lat temu! To nie fair, że nic nam nie powiedzieliście. – Syknął
- Tom wiedział. Nie wiem, jakim, cudem, ale wiedział. – Dodał beznamiętnie. Na te słowa Bill dostał kolejnego ataku złości i krzyczał:
- ON WIEDZIAŁ, A JA NIE! TEN PÓŁMÓDŻEG WIEDZIAŁ COŚ PRZEDE MNĄ??
- No tak jakoś wyszło...- Zmieszał się. – Ale teraz, to już nieważne. Skoro wiesz, to musimy ich pogodzić. Oni są dla siebie stworzeni! Pomyśl o, Georgu, który jest niedoświadczony, co do dziewczyn, i ma teraz mieć taką laskę, jak Jess!
- Hmm...Sam nie wiem... – Droczył się z nim
- Tylko nie mów nic Tomowi. Wiesz, jaki on jest. Zaraz coś spieprzy.
- No masz rację. Chodźmy teraz do niego. Mam nadzieję, że Roxy już sobie poszła. – Powiedział Bill, kierując się w stronę swojego domu.
Roxy poddała się. Bezradnie spojrzała na gitarę, a potem na Toma. Kiwnęła porozumiewawczo głową, na co blondyn się wyszczerzył. Ponownie się uśmiechnął i zaczął tłumaczyć dziewczynie podstawy nauki gry na gitarze. Zielonooka nadal zachowywała do niego dystans. Co jakiś czas obrzucała Toma nienawistnym spojrzeniem i krzywiła się na widok strun. Kręciła przecząco głową, jak czegoś nie rozumiała. Ten sobie z tego nic nie robił i nadal pełen zapału wszystko od początku jej wyjaśniał.
- Nie tak. To jest struna g, a tutaj powinnaś zacząć. – Powiedział spokojnie, przekładając jej dłoń na daną rzecz. Ta karcąco na niego spojrzała i prychnęła.
- Ja się kompletnie do tego nie nadaję! Mam dość ciebie i tej cholernej gitary! – Wrzasnęła, po czym energiczni wstała i rzuciła Tomowi instrument. Ten cmoknął z niezadowolenia i złapał ją za ramię.
- Nie denerwuj się tak kotku. Złość urodzie szkodzi. –Zażartował. Dziewczyna z irytacją pokręciła głową, poczym wypaliła mrużąc oczy:
- Zaraz tobie coś zaszkodzi, a mianowicie moja pięść! – Blondyn tylko się roześmiał i usiadł z powrotem na kanapę.
Wtem do salonu wparował zdyszany Bill wieszając kurtkę na wieszak. Wbiegł szybko do kuchni i z błagalnym spojrzeniem otworzył lodówkę.
- Są! Chce ktoś Redbulla? – Wrzasnął do Gustava i Toma.
- Ja poproszę. – Palnęła Roxy i rozsiadła się w salonie.
- TY TU?? TOM!! – Ryknął i spojrzał pretensjonalnie na zmieszanego brata. Ten tylko machnął ręką i rozlał napoje.
- Co ty tutaj robisz? – Warknął, intensywnie wpatrując się w szklankę.
- Uczę ją grać na gitarze! – Wyszczerzył się Tom. Powiedział to z taką radością, jakby dostawał jakiś zacny prezent pod choinkę.
- Oo...no proszę... – Wycedził Bill. Roxy skrzywiła się i momentalnie obrzuciła Toma morderczym spojrzeniem.
- Robię mu łaskę.. – Wycedziła i zaczęła zawiązywać sobie ciaśniej buty. Chciała wstać z krzesła, ale Tom w porę chwycił ją za rękę.
- To ja już pójdę. – Powiedziała dobitnie, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem. Wyszła z domu Kaulitzów zatrzaskując za sobą drzwi.
- A idź! – Wrzasnął, lecz zielonooka już tego nie usłyszała.
- Czy to była ta blondynka, która wtedy na was naskoczyła? – Spytał niewtajemniczony Gustav.
- Taaa..... – Odpowiedział Tom, patrząc na brata z obawą i pretensją.
- Wszystko w porządku? – Spytał wreszcie.
- NIE! NIC NIE JETS W PORZĄDKU1 – wydarł się histerycznie Bill.
- Wyluzuj... – Spokojnie powiedział Gustav, biorąc łyk ze szklanki.
- Co ci jest? Jesteś zazdrosny? – Spytał już wkurzony nie na żarty Tom, pretensjonalnie spoglądając na brata.
- JA? ZAZDROSNY? O KOGO? O NIĄ? CHYBA ŻARTUJESZ! – Bronił się chłopak. – Po prostu irytuje mnie, że bez mojej zgody gościsz w naszym domu mojego wroga, i to na dodatek z własnej, nieprzymuszonej woli. Powaliło cię? Będziesz ją uczył grać na gitarze? – Wrzasnął, wskazując wzrokiem na futerał z zawartością, bezpańsko leżący na wykładzinie w salonie między bliźniakami.
- O rety! Tak! Będę! Przeszkadza ci to?? Niewiasta w potrzebie,. Muszę jej pomóc! – żachnął Tom. Obaj bracia skierowali wzrok na gitarę beztrosko leżącą na dywanie. Spojrzeli po sobie. Chwila ciszy.
- Tu jej to zanieś – prychnął Bill, krzyżując ręce na piersiach.
- Ja nawet nie wiem, gdzie ona miesza..- Bronił się dredziarz
- A grać na tym instrumencie, to ją uczysz... – Dodał, po czym spojrzał na zamyślonego Gustava, który intensywnie coś przewracał w rękach i najprawdopodobniej się czegoś uczył.
- Ty idź. Jeszcze ja dogonisz.
- Że co? Ja jej w ogóle nie znam!! – Bronił się chłopak.
- Z resztą, uczę się! – Palnął i demonstracyjnie wbił wzrok w zeszyt.
- Bill...Może ty byś się poświęcił...- Ciepło zaproponował.
- Jeszcze, czego! To tu ją uczysz na tym grać, nie ja! Jak dla mnie, to ona wcale nie musi tego mieć! – Zawył. Tom, bezradnie wzruszył ramionami. Chłopcy rozsiedli się w salonie. Nagle zadzwonił dzwonek. Tom poświęcił się i wstał. Podszedł do drzwi i je otworzył. Gdy zorientował się, kto tam stoi, zrobił krok w tył, na co dziewczyna podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
- Ja po gitarę. – Bill usłyszał cienki, damski głos. Jego brata pocałowała w policzek, a on to odwzajemnił. Jemu pewnie sprzedałaby liścia w twarz.
- Roxy mnie przysłała. Ponoć jest bardzo zajęta. – Na te słowa brunet momentalnie się rozpromienił. Była to oczywiście Mandy.
- Wejdź proszę – Tom wskazał dziewczynie salon. Ta badawczo się po nim rozejrzała i stwierdziła, że ładnie mieszkają. Potem podeszła do każdego z chłopaków i podała im rękę na przywitanie. Nawet zaczytany Gustav oderwał się od książek i nieprzytomnym wzrokiem wymamrotał coś w stylu „cześć” pod nosem.
- Rozgość się. Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki. Ja tylko na chwilę. Spieszę się. Weszła do salonu i wzięła gitarę. Potem rzuciła niedbałe „cześć” i ponownie skierowała się do Toma, któremu uwiesiła się na szyję.
- Zostań proszę... – Wymruczał jej do ucha. Ta tylko przecząco pokiwała głową i zrobiła smutną minę.
- Nie mogę. – Blondyn bezradnie wzruszył ramionami i zaproponował:
- No to ja cię odprowadzę! – Po czym w pośpiechu założył buty i czapnął siwą bluzę z kapturem.. Mandy czule się do niego uśmiechnęła, po czym wyszli z domu Kaulitzów.
Roxy weszła do swojego pokoju. Włączyła komputer. Sprawdziła pocztę.
- Dwie nowe wiadomości – przeczytała na głos
Otworzyła pierwszą. Szybko ją przestudiowała, po czym prychnęła
- Głupie reklamy...
Otworzyła następną. Zarumieniła się.
- Ahh ta Mandy. Znowu robi sobie głupie dowcipy... – Pomyślała. Lecz nie odrywała wzroku od tekstu. Gdy przeczytała podpis nadawcy, zaklęła pod nosem.
- Głupi dowcip. – Warknęła, uderzając pięścią w biurko
- Dzięki... – Powiedziała nieśmiało Mandy do Toma. Stali pod jej domem. Chłopak szczerzył się jak głupi.
- No to pa... – Powiedziała dziewczyna.
Zbliżyła się do niego z zamiarem dania mu buziaka na pożegnanie. Ten jednak wykorzystał sytuację i przytrzymał ją przy sobie. Mandy była od niego niższa o głowę. Stali tak w drzwiach patrząc sobie w oczy. Tom oparł się o framugę drzwi, przyciskając przez to dziewczynę do siebie bardzo mocno.
Mandy od tej bliskości zakręciło się w głowie. Odetchnęła głęboko. Poczuła słodki zapach Toma w połączeniu z jego wodą toaletową. Zamknęła oczy. Odchyliła głowę do tyłu.
- Tom... – Wyjąkała nieśmiało
- Tak kotku... – Wyszeptał jej do ucha
- Bo ja...Ja jeszcze nigdy... – Urwała. Chłopak pocałował ją w usta. Mandy ponownie zawirowało w głowie. Była taka wrażliwa
- Tak...Co jeszcze nigdy... – Droczył się z nią. Dziewczyna wtuliła się w jego bluzę.
- Już nic – wyjąkała uśmiechając się do niego. Uniosła się na palcach i pocałowała go w usta.
Roxy, która przyglądała się temu zdarzeniu, zrobiła się niedobrze od tych czułości. W końcu nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, psując przy tym całą romantyczną atmosferę. Mandy spojrzała na siostrę i odskoczyła od Toma jak oparzona
- Ja już lecę... – Powiedział chłopak ponownie całując Mandy w policzek.
- Nara... – Dodał znikając za rogiem.
Roxy zaczęła bacznie się przyglądać swojej młodszej siostrze. Obeszła ją w koło, po czym z kpiną spytała:
- Ile dziecko ty masz lat? Przypomnij mi...- Na co Mandy tylko prychnęła.
- Daj mi spokój.. – dodała wchodząc do domu. Gdy już się w nim znalazły, a dokładniej w przedpokoju, Roxy zagadnęła:
- Po co wysłałaś mi tego e-maila..? Przecież wiesz, że nie lubię takich dowcipów. – Mandy nadal robiła minę obrażonej, więc nic nie odpowiedziała. W końcu widząc szyderczy uśmiech, a za razem złość na twarzy siostry, wydukała:
- Nie wysyłałam ci żadnego e-maila...
- A niby kto inny?? – syknęła, wieszając kurtkę na wieszak.
- Przecież masz mój adres. Nie wiem, czy wiesz, ale jest taka opcja, że można sprawdzić, skąd przyszła wiadomość.. – dodała aroganckim tonem.
- No to kto inny? Podawałaś komuś ten cholerny adres? – spytała z przerażeniem w oczach. Młodsza siostra Stivens wzruszyła ramionami i zatrzasnęła się w swoim pokoju.
- No extra.. – wymamrotała Roxy, nalewając sobie upragnionego Redbulla, którego w końcu nie dostała.
Była zła za zachowanie Billa. Czemu jej tak nienawidzi, i jest dla niej taki wredny? Coś ukłuło ją w sercu, ale momentalnie zagłuszyła to uczucie chęcią zemsty i ...nie ukrywajmy..głodu... Poklepała się po brzuchu i z nadzieją otworzyła lodówkę. Przeleciała wzrokiem wszystkie znajdujące się w niej produkty i ciężko westchnęła, na widok jedynie jakiś cud twarożków odchudzających dla swojej mamy, i niskokalorycznego mleka. W końcu dorwała się do tortu czekoladowego, który pani Stivens ukrywała na czarną godzinę. Była zdecydowanie nie akceptowana przez rodziców. Mieszkała z nimi dopiero od tych wakacji, bo wcześniej rodziciele byli zajęci zarabianiem pieniędzy i wspólnym rozwodem. Dziewczyny mieszkały u swojej ciotki Helgi, różowej damy. Gdy dziewczyna przypomniała sobie, co było w tej wiadomości, początkowo się zarumieniła, lecz potem dostała ataku złości. Kto był aż takim idiotą, aby narażać się TEJ ROXY?? Chyba jakiś skończony kretyn...Było tam zaproszenie na spotkanie. Tego samego dnia o 18.00. Roxy niechętnie spojrzała na zegarek, i zbytnio się nie przejęła nawet, gdy odczytała, ze jest już 17.40, a do parku, czyli umówionego miejsca miała spory kawałek. Zastanawiała się, kto mógł jej wysłać tego e-maila.... Podpis brzmiał „Anonim”, co w sumie nie dało jej żadnej wskazówki.
- To może być każdy – jęknęła, po czym bezradnie załamała ręce. Przez moment przeleciała jej myśl, że może jednak warto iść na to spotkanie, i przekonać się, kto jest tym skończonym kretynem. Kąciki ust delikatnie jej zadrżały, po czym zdjęła kurtkę z wieszaka, i mijając rodziców w drzwiach, beztrosko krzyknęła, ze idzie na spacer.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|