Zarejestruj się u nas lub też zaloguj, jeśli posiadasz już konto. 
Forum Radosna Twórczość Strona Główna

Tom Kaulitz i sumienie - 6 (prawdopodobnie ostatnia)

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Radosna Twórczość Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pią 13:37, 26 Maj 2006 Temat postu: Tom Kaulitz i sumienie - 6 (prawdopodobnie ostatnia)

Część pierwsza... Możecie bić.
Mam nadzieję, że będzie się podobać.
Ad.
_________________________________________________



ODCINEK PIERWSZY - TAK SIĘ ZACZĘŁO
Księżyc ustępował już miejsca słońcu, które właśnie zaczynało wschodzić nad niemiecką stolicą. Właśnie tam 27-letni chłopak, Tom Kaulitz, przebudzał się zlany potem po nocy pełnej nieprzyjemnych snów. Leżąc w wielkim, małżeńskim łożu, podniósł głowę, aby zobaczyć która godzina. Niestety po chwili musiał ją opuścić, z powodu niewyobrażalnego bólu.
- Au... co się dzieje? - powiedział sam do siebie, drapiąc się po głowie i mrużąc oczy.
Jesteś pijany... - odezwał się pewien głos w jego głowie, zwany potocznie sumieniem.
Jak to pijany? kto to powiedział? - chłopak zaczął gorączkowo rozglądać się na boki, usiłując odnaleźć źródło owego głosu - zaraz, zaraz. Coś mi się śniło, tylko co...
Bill, dziewczyna, gwałt, dziecko...
Bill? Ojej...
Coś uderzyło do jego świadomości tak nagle, że mało co nie spadł z łóżka. Bill. Jego brat, którego nie widział od siedmiu lat. Jego wierna kopia, z którą zawsze porozumiewał się bez słów. Wokalista Tokio Hotel - zespołu, który zmienił tak wiele w ich życiu, umocnił ich więź i rozpadł się po śmierci Georga...
Georg Listing, basista Tokio Hotel zmarł siedem lat temu, w wieku 22 lat, w wyniku świadomego przedawkowania narkotyków. Bliźniacy podejrzewali, że z basistą działo się coś złego, ale nie myśleli, że byłby zdolny popełnić samobójstwo i to w taki sposób - Georg zawsze przeciwny był narkotykom. Po jego śmierci członkowie zespołu zgodnie stwierdzili, że Tokio Hotel bez Georga nie będzie takie samo i że nie będą w stanie już dalej grać. Po rozpadzie zespołu Tom zmienił styl i uciekł do Berlina, gdzie mieszka sam do dziś i nie utrzymuje kontaktu z rodziną ani znajomymi.
Teraz wspomnienia wróciły i Tom zadręczał się pytaniami typu : "co z Billem?", "czy ma żonę, dzieci?". Strasznie za nim tęsknił, choć sam przed sobą nie chciał się do tego przyznać. Przez te siedem lat odizolowania od świata - mieszkał bez telewizora, komputera i telefonu komórkowego - nauczył się zatrzymywać uczucia dla siebie. Jednak nie mógł powstrzymać potoku myśli, który przepływał przez niego - i nawet nie chciał. W głębi duszy marzył, by jego spotkać, uścisnąć i poczochrać włosy, jak za czasów, kiedy oboje byli "szczeniakami".

I spotkasz... prędzej czy później... - przypomniało się Sumienie.

A skąd ty o tym wiesz?! Ja na pewno nie mam zamiaru do niego pojechać!

Jestem sumieniem, twoją myślą. Twój mózg to także myśli, czyli moi bracia. I wiem, że już niedługo pojedziesz do niego i wrócisz do dawnych zwyczajów, uwierz mi...

Ty nic nie wiesz. I nie masz prawa prawić mi morałów - warknął Tom, rzucając o podłogę
budzikiem.

Tom, Tom... Czy nie sądzisz, że siedem straconych lat to sporo do nadrobienia? jeśli zaczniesz zwlekać jeszcze dłużej, możesz nie zdążyć. No pomyśl chwilkę. Możesz umrzeć za pięć lat. Umrzeć w samotności. Sam na sam ze śmiercią. Możesz też puścić oczko do Billa i pogłaskać swoją ukochaną i dzieci. A potem zasnąć na wieki, z uśmiechem na twarzy. Co wybierasz?

Cisza. Nikt nie odpowiedział. Chłopak zapatrzył się na lampę, próbując odgonić od siebie rozmyślania. Jednak te ponownie wracały, niczym szumiące fale, przedzierające się jak przez sitko. Sumienie właśnie trafiło w jego najczulszy punkt.
Śmierć. Bał się jej jak niczego innego. A umieranie w samotności było jego koszmarem sennym, który nawiedzał go co noc.

Zdajesz się mówić mądrze. Poetycko. Kim jesteś, aby mieć czas na podobne bzdety?

Wszystko, co prawdziwe, jest zarówno piękne. Swoją drogą już mówiłem ci, kim jestem. Myślą. Naucz się słuchać, a przejdziesz przez życie łatwiej, bo niejednego sfinksa jeszcze spotkasz. Zaprzyjaźnij się z logiką, aby zdobyć wszystkie bogactwa potrzebne ci do życia. I nie chodzi tu bynajmniej o złoto czy pieniądze. Coś innego jest tobie niezbędne, aby dobrze funkcjonować. Pomyśl tylko, a uda się. Zostawię cię z myślami, muszę posłuchać pewnej waszej piosenki, ukrytej pod numerem szóstym...

I zostawił go samego, z tysiącem myśli na głowie, z tysiącem nierozwiązanych spraw i z tysiącem strzał czekających za rogiem, jeśli tylko popełni błąd. Zanucił w myśli piosenkę, którą mama śpiewała mu do snu, kiedy był jeszcze dzieckiem, wierząc, że nikt go nie słyszy :

O, ma mądra, stara wierzbo
Wskażże drogę mi.
Pokaż znaki, pokaż myśli
Bym mógł dobrze iść.

Uchroń wierzbo, stara wierzbo
Przed wyrokiem złym.
Zacznij grzechy mi wybaczać,
Bez wylewu krwi.

Co mam zrobić, mądra wierzbo,
Dokąd udać się.
Kto wybaczy, kto zapomni
Każdy wielki grzech.

Moja wierzbo, stara wierzbo,
Pozwól zmienić się.
Abym później, już w spokoju,
W wieczny zapadł sen.

Teraz już wiedział, że wspomnienia nie dadzą mu spokoju. Zmienił się przez te siedem lat. I chociaż na pozór mogłoby się wydawać, że stał się oziębły i wulgarny, w środku było zupełnie inaczej. Bo choć życie zmienia człowieka, wspomnienia pozostają na zawsze i tak naprawdę nikt nie chce wymazać ich z pamięci, pomimo, że twierdzi inaczej.

Wróciłem. Widzę, że nie próżnowałeś podczas mojej nieobecności. Bardzo mądra piosenka. Na pozór zwykła kołysanka, aczkolwiek zawiera w sobie ukryty sens, który nie da nam spokoju, kiedy będzie już wystarczająco bliski odkrycia – niczym natrętna mucha. Wystarczy ją złapać. Uczyniłeś to?

Cisza.

Dobrze, niechaj i tak będzie. Nie musisz odpowiadać. Wskażą to twoje czyny i myśli. A teraz, bez zbędnych ceregieli i rozczulania się. Odbierz telefon, ktoś dzwoni. Nie słyszysz?

Tom ocknął się nagle i podszedł do telefonu, ciekaw, kto dzwoni – przecież nikt tego nigdy nie robił. Na aparacie zdążyła już się zebrać warstwa kurzu, który Tom zdmuchnął, chcąc uniknąć konfrontacji z nim.

- Halo? – zapytał wreszcie obojętnym tonem.
- Czy zastałem Toma Kaulitza? – odezwał się miły, ale jednocześnie zdenerwowany głos po drugiej stronie. Chłopak miał wrażenie, że skądś go zna.
- Tak, przy telefonie. Kto mówi?
- Tom! To ja! Gustav, nie pamiętasz? – wykrzyknął, tym razem bardziej entuzjastycznie.
- Gustav? – spytał cicho i z niedowierzaniem.

Gustav... Perkusista Tokio Hotel, najbardziej opanowany z całej czwórki. Aniołek zespołu. Kolejna fala wspomnień zalała Toma. Opanował się jednak.

- Po co dzwonisz? I skąd masz mój numer?
- Jak to po co? – w głosie Gustava można było wyczuć zdziwienie. – Tom, szukamy ciebie od siedmiu lat! Wiesz w ogóle, co się od tamtego czasu wydarzyło? Okazało się, że moja siostra jest adoptowana, wpadła w szał, kiedy się o tym dowiedziała, a Bill zna...
- Dosyć. Starczy. Nie interesuje mnie to – brutalnie przerwał mu chłopak.
- Ale Tom, przecież...

Dźwięk odkładanej słuchawki. Pii, pii, pii...

Nieładnie, nieładnie – Sumienie zacmokało niecierpliwie. – Wystarczy, że na chwilę odejdę, a już zdążysz nabroić. Nie zrozumiałeś sensu tej pieśni, teraz to wiem .

O co ci chodzi?! – Wrzasnął z furią Tom, rzucając na podłogę to, co znalazło się akurat w zasięgu jego ręki – Czy ja już nie mogę być tym, kim chcę?!

Tysiące myśli, tysiące łez
Problemów bez liku, a przygód sto.
I tylko kamień, samotny kamień,
Odciąga od siebie całe zło.

Pozwól sobą cieszyć się,
Pozwól mi być tym, kim chcę.

Przychodzi nagle, przychodzi on.
Za sobą ciągnąć chce.
I nie rozumie, i nie uważa
Na tę życia grę.

Pozwól sobą cieszyć się,
Pozwól mi być tym, kim chcę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-Adeleida dnia Sob 18:58, 15 Lip 2006, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emereth




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/7
Skąd: Czwa

PostWysłany: Pią 13:50, 26 Maj 2006 Temat postu:

Super =].Inne, nietypowe, ładnie napisane, z opisami.Ale zaraz, zaraz...Kim ja jestem by Ci to mówić?Może Twoją małą wielbicielką...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Flaty




Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pią 13:53, 26 Maj 2006 Temat postu:

ładnie napisane, bardzo ładnie. Skłania do melancholijnych, logicznopsychodelicznoonirycznoschizofrenicznych refleksji. oby tak dalej.
tylko dlaczego o Tokio Hotel? przez grzeczność pozostawię ten fakt bez komentarza. Gdybym nie miał czasu, by zastanawiać się nad tym, co piszę, to z miejsca dostałbym warna :joke:
KUGW


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pią 13:58, 26 Maj 2006 Temat postu:

logicznopsychodelicznoonirycznoschizofrenicznych


A. Fajne słowo. Muszę zapamiętać Very Happy.
A co do tego, czemu jest o Tokio Hotel, to z Toma najłatwiej było mi zrobić drania ^^.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emereth




Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/7
Skąd: Czwa

PostWysłany: Pią 14:01, 26 Maj 2006 Temat postu:

Hehehe...Z Toma zawsze jest najłatwiej zrobić drania xP.Bo on taki jest nijaki xP.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Flaty




Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pią 14:10, 26 Maj 2006 Temat postu:

moim zdaniem łatwiej, taniej(na legalu trzeba płacić "tantiemy" bodajże), szybciej,
i mniej megabajtów zrobić drania od podstaw. Albo chociaż imie zmienić a TH na jakiś wyimaginowany zespół. Ale to tylko moja taka logicznopsychodelicznoonirycznoschizofrenicznych rada.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Punky




Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/7

PostWysłany: Wto 13:57, 30 Maj 2006 Temat postu:

Ad, dlaczego uwielbiam czytać to co tworzysz? I dlaczego zanim jeszcze tego nie przeczytam, wiem że mi się spodoba? Wiedziałam i spodobało mi się. Szalenie mi się spodobało, wiesz? I dlatego staję się stałą fanką tego opowiadania. I czekam na następną część.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Łajt
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Wto 14:03, 30 Maj 2006 Temat postu:

Nareszcie to opowiadanie zamieściłaś! Czytałam kilka części na thpoland.fora.pl. To opo jest znakomite Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Wto 15:13, 30 Maj 2006 Temat postu:

Witajcie! =).
Wreszcie nowy odcinek. Czytajcie!
Wyjątkowo bez dedykacji. Mam nadzieję, że się spodoba.

Wasza Ad.
____________________________________________________

ODCINEK DRUGI - "LUDOŻERCA



Owszem, możesz być tym, kim chcesz. Tylko jeśli nasza znajomość ma się opierać na takim mysleniu, to może lepiej walnij się na łóżko, przedtem gwałcąc jakąś młodą dziewicę. Czyż nie to było właśnie twoim celem? – powiedziało sumienie lekko ironicznym tonem, uśmiechając się zawiadacko, jakby wiedział, że właśnie trafi w najczulszy punkt chłopaka.

- Musisz mi wszystko wypominać? Musisz? – już nieco mniej pewny siebie próbował ratować swoją urażoną dumę. Urażoną wypowiedzeniem na głos prawdy.

Owszem, muszę. Bowiem jak strumyk kończy swój bieg w rzece, tak ona straciła dziewictwo, gdy wtopiłeś się w jej wnętrze. Odkrywając coś nowego, to prawda. Ale czy warto było? Mężczyźni nieco inaczej myślą o pierwszym razie. No tak, ale czego można się spodziewać po takim zapchlonym szczurze jak ty, ludożerco? – tym razem nie trzeba było doszukiwać się tutaj kpiny, była widoczna gołym okiem.

- Zapluty szczur? Ludożerca?! Wynoś się! – krzyknął tym razem Tom. Głos mu się załamywał. Rozpaczliwie splunął przed siebie, jak gdyby próbując trafić w niewidzialne sumienie.

Musiałbyś napluć na swoje myśli, co byłoby raczej niemądre, biorąc pod uwagę fakt, iż wypaliłoby ci wtedy do końca resztki rozumu. – Kiedy chłopak usłyszał w swojej głowie te słowa, jęknął przeciągle i począł wyrywać sobie włosy, tupiąc nogami.
- Ej! Ty stary szwabie, spokój tam! Nawet zjesć obiadu nie można, ciągle jakieś bawoły mi przeszkadzają! Arschloch! – dobiegł do jego uszu krzyk spod okna, zapewne w odpowiedzi na próby usunięcia sumienia ze swojego gniazda. Staruszkowie pode mną, staruszkowie nade mną, wszyscy pragnący spokoju – powiedział sam do siebie i położył się na sofie, drapiąc ją, by wyładować emocje. Dźwięk, który wydobywał się spod jego paznokci nie był nazbyt przyjemny, a wręcz, powiedziałabym – potworny. Widocznie Tom tego nie zauważał, gdyż nie zaprzestawał wykonywania czynności, dopóki nie przerwało mu Sumienie.

Oj już przestań, przestań! Jeśli oczywiście nie chcesz, aby sąsiedzi się zdenerwowali.

Zamknij się. – Knycie i koniuszki palców przybrały białą barwę.

... abym ja się zdenerwował...

Zamknij się. – Teraz już cała dłoń była czerwona, a żyła na skroni pulsowała niebezpiecznie.

Abym siedział w twej głowie do końca życia! – krzyknął i chłopak wstał gwałtownie, pełen obaw co do groźby sumienia, na co te zaśmiało się szyderczo.

Wiedziałem, że podziała to na ciebie... No tak, co teraz robimy? Chyba nie masz zamiaru wypalać się tu? W końcu może ci zabraknąć siarki. I co wtedy?

Jakiej siarki? Coś z tobą nie tak...?

To metafora, mój drogi. Porozmawiamy o tym później, a tymczasem ubieraj się. Idziemy do sklepu!

_______

Zewsząd otaczały go wystawy sklepowe. Kierując się intuicją wjechał windą na trzecie piętro, poszukując konkretnego sklepu, choć sam jeszcze nie wiedział, którego. Wreszcie zauważył pożądany szyld : "S K A 8 E R". Zadowolony z siebie wszedł do środka.

- Czy mogę w czymś pomóc? - zapytała uprzejmie młoda ekspedientka, ubrana w różowy dres, wyróżniający się spośród tłumu.
- - Tak, szukam... szukam spodni.

Och, nie tak się mówi... Gdzie ty się urodziłeś? A tak, na wsi, zapomniałem.

Tom zignorował uwagę Sumienia.

- Na lewo znajdzie pan wzory z najnowszej kolekcji. Szuka pan jakihś konkretnych modeli? - uśmiechnęła się, choć jej oczy wyrażały jedynie znużenie.
- Nie, poproszę po prostu dżinsy.

Cztery pary, na Boga, cztery pary!!!

- Cztery pary. Różne modele. Oczywiście w stylu typowego skejta - dodał szybko, bojąc się, że sumienie zacznie znowu prawić mu morały.
Ekspedientka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Zmiana stylu? - zapytała, unosząc sceptycznie brew.
- Tak, tak... - odparł wyraźnie zbity z tropu. Po chwili do rachunku została dopisana suma.
- Czy coś jeszcze? – Ekspedientka chyba czuła, że szykują się większe zakupy, zmieniła więc ton swojego głosu na dużo bardziej uprzejmy.
- Tak, tak... Poproszę kilka bluz zapinanych na zamek... Najlepiej o trzy rozmiary większych...
Ekspedientka wydała zduszony chichot, posłusznie wybierając bluzy.
- I...? - wyraźnie zadowolona nabiła na kasę kolejne cyferki. Rachunek, ku jej uciesze - rósł w oczach.
- Dwie pary białych adidasów. Rozmiar 44. – Jednym tchem powiedział Tom ; w sklepie było nienaturalnie ciepło, co nie sprzyjało zakupom.
Dziewczyna poszukała chwilę, oczywiście wśród tych najdroższych, markowych, z coraz większym entuzjazmem.
- Coś jeszcze? – usmiechnęła się, starając, by uśmiech 432 nie wyglądał tak, jakim był w rzeczywistości – „ Kupuj panie więcej, jestem milusią różową lalusią, łakomą na pieniądze”.
- Kilka daszków, najlepiej różnych kolorów. – Tym razem została włączona klimatyzacja. Rozjaśniło to umysł Toma, który wręcz natychmiast zauważył nienaganną urodę dziewczyny. Zlustrował ją wzrokiem, by po chwili odwzajemnić uśmiech.
- Proszę bardzo. Czy to wszystko?
- Tak, dziękuję. Ile płacę? – Mina kobiety wyrażała coś w rodzaju zawodu – w końcu zakupy dobiegły końca.
- 798 Euro i 63 Centy - powiedziała uśmiechając się chytrze.

Zachowaj powagę! - upomniało Toma sumienie. Ten posłuchał i w miarę spokojnie, aczkolwiek z wściekłą miną podał dziewczynie kartę kredytową. Poczekał chwilę i wyszedł ze sklepu, obładowany bagażami.
- Do widzenia i miłego dniaa! - usłyszał jeszcze za swoimi plecami radosny śmiech ekspedientki.

Widziałeś, ile wydałem? WIDZIAŁEŚ?!

Nie krzycz tak. Przede wszystkim, zrobiłeś to dobrowolnie. No, a po drugie - masz dobry uczynek, ta dziewczyna dostanie chyba podwyżkę za tyle pieniędzy w kasie.

Mnie jakoś nie jest do śmiechu. Jesteś zbyt pewny siebie.

Jak to wy mówicie... "wyluzuj". W końcu właśnie nim masz teraz być, prawda? Musisz zacząć się już uczyć.

Kim? Co ty znowusz wymyśliłeś?

Luzakiem. Myślisz, że po co te ciuchy? Och, no nie denerwuj się tak. Jeśli ci się uda, zostawię cię w spokoju. A teraz, wybacz - obiad wzywa. Porozmyślaj sobie nad tym wszystkim, tylko nie złap moralniaka. Do zobaczenia

Jak to? Zaraz, poczekaj... Obiad? Przecież ty jesteś sumieniem! Uczuciem! Nie możesz jeść...
Ale już nikt mu nie odpowiedział.
Został sam ze sobą, z głową przesączoną myślami, obładowany siatkami pełnymi zakupów.

Zastanawiał się, jak się tu dostał. Wśród wystaw sklepowych, roześmianych, umazanych buzi dzieci, które właśnie dostały wielkiego lizaka, okrągłych właścicieli piesków mieszczących się w torebce i poważnych biznesmenów, szukających co raz to droższej biżuterii dla swoich wybranek. Myślał też, dlaczego pozwolił jednej myśli opanować całego siebie.
‘Kim ono jest, by mną kierować?’ Pytał nieraz siebie. Jednak po części znał odpowiedź na własne pytanie, choć wstydził się przyznać do tego przed samym sobą.

Sumienie bardzo go intrygowało. Jakaś wyższa siła sprawiała, że ufał jego nieomylności. Bo w końcu czy coś niematerialnego może popełniać błędy? Odpowiedź sama się nasuwa : NIE!
Wątpił też, by Sumienie miało chęć wyprowadzenia go w pole.
Z drugiej strony – Tom bardzo chciał zobaczyć Billa, mamę, Gustava i innych. Myślami ciągle do nich powracał, a gdy wstawał, właśnie ich widział oczami wyobraźni.

I oto nagle jego mysli powędrowały do blondwłosej dziewczyny, którą tak mocno skrzywdził. Bez wątpienia -najważniejszej dziewczyny w jego życiu.
Sandra. Sandra Schwarzeblick. Jego woda, jego ogień, jego ziemia, powietrze, przyroda i serce. Jego świat. Kiedy wszystko się waliło, właśnie oni pozostawali razem. Jednakże Tom nie potrafił tego docenić.

Nie potrafił kochać.

Za każdym razem, kiedy się kłucili, była to tylko i wyłącznie jego wina.
Ona czekała.
Nieprzespane noce, kiedy pił na imprezach wraz z dziewczynami – pił i nie tylko – odznaczyły na jej psychice nieodwracalnie piętno. Piętno odrazy, żalu i płaczu.
A jednak wybaczała.
Bo cóż innego miała zrobić ona, krucha istota, podczas gdy on przychodził z bukietem kwiatów i błagał o przebaczenie?

A każdy wymuszony stosunek... pamiętasz? – wtrąciło się Sumienie.

Ból, krzyk i płacz – tak, Tom doskonale pamiętał te noce, kiedy pijany wracał do domu, gdzie czekała jego ukochana. Nie patrzył na to, że ona nie chce. Że ma dni płodne. Nie zapezpieczał się, nie myslał trzeźwo.
A potem?

I właśnie dlatego kazałeś jej usunąć to dziecko...

To też uwięzło w jego pamięci. Kiedy z radością pokazała mu test ciążowy. Zamarł, wyszedł z domu i ponownie się napił. Nie, nie myślał o Sandrze. Ani o tej małej Kruszynce, która miała się narodzić. Przyszedł i po prostu kazał jej iść na skrobankę.
A ona?
Oczywiście zgodziła się. Mimo płaczu i łez. Bo kochała. Nie mogła zdecydować, kogo badziej – wybrała więc Toma, była to bowiem pierwsza rocznica ich związku.
- DOŚĆ! – powiedział sam do siebie. Na przestrzeni lat wspomnienia tych błędów sprawiały zbyt wielki ból, by mógł o nich myśleć. Poczekał chwilę, aż otrząśnie się z własnych myśli i poszedł przed siebie, do salonu fryzjerskiego „ Haar? ”. Otworzył drzwi i skierował do wolnego miejsca.
- Dzień dobry, czym mogę służyć? – odezwała się miła, drobna brunetka, zapewne pracownica.
- Chciałbym przedłużyć włosy. Da się coś z tym zrobić? – dziewczyna popatrzyła chwilę.
- Myślę, że tak. Ale to będzie drożej kosztować. – Rzekła w końcu.
- Nieszkodzi. Cena nie gra tutaj roli.
- Jest jeszcze coś, Panie Kaulitz...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-Adeleida dnia Nie 9:12, 04 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jessi




Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: SzpiTal psyChiatryczny

PostWysłany: Wto 15:24, 30 Maj 2006 Temat postu:

Ad...Pięknie. Wsiąkłam w tekst.
Bardzo mi się podoba.
Ale ten koniec. Teraz nie będę mogła spać po nocach.
Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Wto 15:30, 30 Maj 2006 Temat postu:

Podpowiem : przeanalizuj, co on powiedział, a co ona wie Wink.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jessi




Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: SzpiTal psyChiatryczny

PostWysłany: Wto 15:36, 30 Maj 2006 Temat postu:

Hmm...Mam pewną koncepcję, ale zatrzymam ją dla siebie.
Przekonam się potem.
Nie ma to jak nutka napięcia xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Wto 18:40, 30 Maj 2006 Temat postu:

Wow... Wciągające... I naprawdę dobre. Czekam na kolejną część!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizzi




Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: od bociana

PostWysłany: Czw 20:39, 01 Cze 2006 Temat postu:

Aaaaaah! Aduś, zaskakujesz mnie. Jesteś coraz lepsza. Wnet nawet mnie przegonisz? (ta moja skromność!) Żartuje. Mnie nigdy nie pzregnisz... To też był żart. Już mnie pzregoniłaś! xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Punky




Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/7

PostWysłany: Pią 10:44, 02 Cze 2006 Temat postu:

Zastanawiam sie kim mogla byc ta fryzjerka...
I podejrzewam cos, ale to tylko moje domyslenia Cool
Ad, znow mi sie podobalo...
Umiesz przyciagnac uwage czytelnika,
jak ty to robisz?!
Z niecierpliwoscia czekam na 3 czesc Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Łajt
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pią 13:57, 02 Cze 2006 Temat postu:

Mraaaah ^^ Że ja tego nie zauważyłam! Cudna część! Czekam na kolejną.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Nie 9:10, 04 Cze 2006 Temat postu:

Część trzecia, z dedykacją dla Cold, za tyle ciepłych słów.

____________________________________________________________

ODCINEK TRZECI - "DROGA DO LEPSZEGO ŻYCIA"


- Jest jeszcze coś, panie Kaulitz...
Chłopak wypuścił z rąk zakupy. Jego źrenice się powiększyły. Zupełnie zapomniał o tym, że jeszcze niedawno był znany, ba, bardzo znany!

No, może trochę dawniej...

Nie docierały do niego wcale plotki o domniemaniach fanów co do jego zniknięcia – puszczał je mimo uszu.

“ Tom Kaulitz umarł? Czy to już definitywny koniec Tokio Hotel, a może kolejna przynęta na fanów...?”

“Co się stało ze sławnym bliźniakiem? O tajemniczym zniknięciu członka niemieckiego zespołu opowiada nasza reporterka, znana jako Silke!”

“Najpierw tragiczna śmierć Georga Listinga, a teraz zniknięcie ulubionego bliźniaka tysięcy niemieckich nastolatek – jak radzą sobie z tym Bill i Gustav?”

A teraz, tuż przed nim, stoi ktoś, kto go zna. Pytanie: czy to fanka, czy może ktoś z Loitsche, którego najmniej chciałby teraz widzieć?
- Proszę się nie martwić, nie jestem nikim ważnym. Chodziliśmy razem do gimnazjum, pamiętasz? – dziewczyna najwyraźniej odgadła jego myśli; uśmiechnęła się promiennie. No tak, akurat pamiętam wszystkich ze szkoły, pomyślał Tom, nieco sfrustrowany.
- Czy możemy już zacząć? Spieszę się nieco. - Poprawił swoją koszulę, jakby dla zabicia czasu. Twarz dziewczyny nieco stężała, jednak wskazała na fotel, by chłopak na nim usiadł.

Widać sądziła, że rzucisz jej się na szyję. I lepiej zrób to, dla świętego spokoju, jeśli nie chcesz plotek - wtrąciło Sumienie, parskając śmiechem.
Po dwóch godzinach mycia, czesania, sklejania, farbowania, przycinania, układania, modelowania i zaplatania, fryzjerka zakręciła fotelem w stronę lustra.
Jego głowę pokrywały teraz cieniutkie dredy do ramion, koloru blond-rudego.
Reakcja Toma była natychmiastowa. Złapał się za głowę i po serii bliżej nieokreślonych krzyków wskazał na nią i spytał:
- Co to ma być? – dziewczyna uśmiechnęła się chytrze.
- Blond dredy średniej długości – odparła beznamiętnie. – 250 Euro – dodała. – Mówiłam, że będzie drogo.
- Zwariowałaś?! Mam ci płacić 250 Euro za TO COŚ, w dodatku RUDEGO? – wybuchnął chłopak, łapiąc fryzjerkę za barki. Ochrona już szykowała się do ataku, jednak kobieta skinęła ręką i oddalili się, patrząc na niego spod byka. Tom zauważył to i puścił kobietę. Westchnął i nieco złagodniał. Rzucił na biurko pieniądze i wyszedł z salonu. Skierował się w kierunku wyjścia i przywołał taksówkę.
- Magillerstrasse 65, proszę. – Rzucił i szybko ukrył się na tylnych siedzeniach.

Normalna to ona nie była. Typowa fanka. Jakbyś ją zgwałcił, to bym nawet żalu do ciebie nie miał. Chociaż ona wyglądała na taką, która chciałaby z ciebie zedrzeć gatki, więc raczej nie byłby to gwałt, prędzej stosunek. Ale cóż, wyszliśmy z tego, że się wyrażę, „zadupia”. Teraz to już nieważne. – Do Toma wcale nie docierały słowa Sumienia, chociaż w zwyczajnych okolicznościach już by się z tego śmiał. Myslami wciąż był przy Sandrze, chociaż podobno sprawa była już dawno zamknięta. Jednak on nie mógł “ot tak” wyrzucić jej z serca.

[i]Phi! Też mi coś. Jakoś parę lat temu nie przeszkadzało ci to w zabawianiu się z innymi dziwczynami. A teraz co, nagle się obudziłeś? Nie sądzisz, że jest już za późno? Waszego dziecka nie ma od dawna. Kto wie, czy Sandra żyje. Znaczy się tak, ja wiem, ale przykro mi, nie powiem ci. Musiałbym być chyba głupcem, żeby ułatwiać ci sprawę. A nim nie jestem, prawda? Tutaj wysiadamy. Obudź się, trzeba zapłacić. Ale zaraz, zaraz, gdzie ty mnie prowadzisz? Tom? TOM?


Tom wyszedł z taksówki i skierował się do miejskiego parku i strumyku. Zawsze tu chodził, gdy potrzebował przemyslenia – choć takich chwil było niewiele.
Obok dróżki stały ławki pokryte hebanowym drewnem. Chłopak usiadł na jednej z nich. Spojrzał przed siebie. W zasięgu jego wzroku roztaczał się piękny widok na “pokolorowane’’ pod wpływem zachodzącego słońca chmury. Westchnął z rezygnacją.

Nadchodzi czas zmian, prawda, Tom? Ciekawi mnie tylko, po ilu minutach znów sięgniesz po używki obecnego wieku. Po czterech? Pięciu? A może siedmiu?

W pobliżu przechadzał się samotny królik, nie mogący znaleźć drogi do swojego domu.

A może wreszcie będą to zmiany na dobre? Chociaż... szczerze w to wątpię. Musiałbyś natychmiast wstać i pędzić przed siebie, by ponaprawiać błędy.

Zwierzę bawiło się wśród trawy, skacząc radośnie. Widocznie nie zdawało sobie sprawy z tego, że jest osamotnione, bardzo osamotnione.

No tak, ale przecież ty nie wiesz, co naprawiać. Jesteś idealny, prawda? Idealny dredziarz. Jak to śmiesznie brzmi. Prędzej mógłbyś chociaż umyć paznokcie.

Jakiś bezdomny pies podbiegł do niego, warcząc i szczekając zajadle. Stanęli oko w oko.

Czekaj, czekaj... Przypomniało mi się coś. Pamiętasz tę babcię, mieszkającą w pobliżu waszej sali prób? Która przychodziła do Was zawsze ze świeżymi bułkami? Traktowałeś ją jak zwykłą sprzątaczkę, pamiętasz? A jej syn... Nie, Tom, to się nie uda. Mógłbym wyliczać twoje grzechy bez końca. Twoje życie jest całkowicie pozbawione sensu...

Królik uciekł, wiedząc, że nie znajdzie w tym drugim sojusznika. On chciał tylko wojny, choć zwierzę widziało w nim przyjaciela, ochronę od samotności. Ale nie, pragnienie świeżego, dorodnego deseru było silniejsze od uczuć.

Uczuć? Kaulitz, ty masz uczucia?

Słońce zatoczyło już krąg nad miastem i schowało się sprytnie za drzewami, próbując wsbudzić w ludziach strach. Ostatnie jaskółki wracały do gniazd, by nakarmić swoje dzieci upolowanymi ostatkiem sił komarami. A te, jak zawsze uśmiechnięte, posłusznie czekały na świeżą strawę, złapaną pełnym miłości, maminym dziobem. Po wymienieniu kilku ciepłych słów z rodziną, ułożyły się do snu, by śnić o nauce latania...
Purpurowe tulipany zwijały się leniwie, by uchronić swój nektar przed wszechogarniającym chłodem i wiatrem, a następnego dnia ponownie powstać w pełni sił i wigoru. Do środka jednak zdążył wpełznąć mały żuczek, przestraszony szybkością, z jaką pracowite mrówki zmienialy wartę, a biedronki zbierały zapas mszyc dla swoich krewnych.
A królik?
Czekał pod krzewem, pełen wątpliwości, próbujący podjąć decyzję. Samotne łzy zaszkliły jego czekoladowe, zazwyczaj strzelające jadem – teraz pełne ciepła – oczy. Czy poszukać domu? Ale gdzie on jest? Może zapytać wilka o drogę? A co, jeśli mnie zje? Pomóżcie mi...

Chłopak skierował się na północ. Po kilku minutach zobaczył zarys stacji benzynowej. Wiedział już, co zrobi. Otworzył niepewnie drzwi i zakupił wszystko to, czego potrzebował. Trzymając już w ręku siatkę, poczuł się dumny z siebie.

Przepraszam, chwilę mnie nie było. Cóż to? Czyżbyś zmądrzał? No niemożliwe, Kaulitz...

- Nadchodzi czas zmian, pamiętasz? – Wyjął z papierka gumę i zaczął ją żuć. – Chyba najwyższy czas. – Włożył ręce w kieszenie spodni i wolnym krokiem skierował się do mieszkania, by zasnąć w świetle latarni ulicznych i purpurowej świeczki, sączącej wosk, niczym szkarłatna orchidea...
Następnego dnia rano ubrał się w zakupione ubrania, umył i ogolił, czego zazwyczaj nie robił. Na śniadanie przyrządził sobie sałatkę owocową z jogurtem naturalnym i musli, rozsypując je przy okazji na podłogę. Zaśmiał się ze swojej niezdarności i pozbierał rozsypane płatki. Następnie wygrzebał ze starych szafek swoją dawno już nieużywaną komórkę i wyszukał w niej telefonu do Gustava.

Pyp...

Pierwsza sekunda. Ciśnienie podskakuje do góry. Serce zamiera w piersi...

Pyp...

Trzecia sekunda. W gardle zasycha. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa...

Pyp...

Dziesiąta sekunda. „Proszę zostawić wiadomość po usłyszeniu sygnału”.

Tom rzucił wściekle telefonem w kanapę.
- Dlaczego zawsze coś musi pójść nie tak! – Żyła na jego skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować. Gwałtownie potrząsnął dredami, jakby pragnąc je wyrwać, jednak po chwili zrezygnowany opuścił ręcę, ponieważ spostrzegł, że sprawia mu to ból.

Sądziłeś, że nagle wszystko się odmieni? Że się uda?

Nie, ale przecież... Czy ona żyje?

Powiedziałem, że ci tego nie powiem. POWIEDZIAŁEM!

Dobrze. Ale ja nie zrezygnuję, wiesz? Muszę ją zobaczyć.

Chłopak zaczął znowu penetrować swoją komórkę w poszukiwaniu adresu dziewczyny. Szukał zawzięcie, szybko- jakby świat miał się zaraz skończyć. A przecież miał aż siedem lat na takie przemyślenia...

- Jest! Dilenburgen Weg 32. Magdeburg. Sumienie, szykuj się, wyjeżdżamy! – wykrzyknął radośnie, dzwoniąc po taksówkę. Kiedy ta już przyjechała, zakomendował:
- Poproszę na dworzec autobusowy! – a taksówkarz posłusznie wykonał jego polecenie. Po dojechaniu na miejsce wysiadł i skierował się do kasy.
- Poproszę jeden bilet do Magdeburga. – Kobieta spojrzała na niego spod masywnych brwi i brązowych okularów w cętki z nadzwyczaj grubymi szkłami.
- 8, 50 poproszę. – Powiedziała w końcu. – Ale autobus odjeżdża dopiero za 3 godziny, proszę zaczekać.
- Dziękuję bardzo, do widzenia! – Rzekł wręczając jej pieniądze.
- Kolego, a bilet? – Krzyknęła za nim kobieta, wstając. Tom wrócił i wziął go, po czym usiadł na ławce. Zapalił niespokojnie papierosa i czekał wśród obumarłej roślinności na autobus – jego ratunek, drogę do nowego życia.

Ale czy lepszego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hitsugaya




Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 522
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Z bąbolady

PostWysłany: Nie 9:33, 04 Cze 2006 Temat postu:

Przeczytałem wszystkie trzy części - oto moje wrażenia:
Po pierwsze, świetnie się czyta: To jest jak przełykanie mleka a nie gorzkiej herbaty.
Po drugie, strasznie podoba mi się pomysł z sumienie, które ma właściwie własną osobowość, już robi się ciekawie ^^
Po trzecie jest super ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yamaha




Dołączył: 23 Maj 2006
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Sob 18:55, 10 Cze 2006 Temat postu:

Hej, ja się na ciebie obrażę! Wchodze tutaj codziennie i nie widze nowej części! Ja ciebie normalnie pozwę Cool Laughing A tak w ogóle, to jak gienialne opowaidanie. Ale chyba już to wcześniej pisałam. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 17:14, 12 Cze 2006 Temat postu:

Ad, Ad, Ad.
Ad, Ad, Ad.
Moge tylko powtarzać Twój nick.

Sucha analiza? Prosze bardzo:
Fabuła wciągająca, ciekawa, oryginalny pomysł. Zdania poprawnie zbudowane, rozwinięte, dobrze dobrane słownictwo. Brak błędów ort.

Moje odczucia? Tak.
Wzbudzasz wiele emocji... Tak. Bo nie wiem jak reszta odbiera Kaulitza. Jak nieudacznika, jak samego sobie winnego. A może zagubionego w świecie biznesu?
Dla mnie on tylko pragnie poprawy.
Za swoje makabryczne błędy.
Nigdy nie przeżyję, że zabił Kruszynkę...
Powrót do góry
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Pon 18:48, 12 Cze 2006 Temat postu:

No i kolejny odcinek.
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Zapraszam do czytania.

Dedykacja?

Dla Cherry, mojego Słońca.

_______________________________________________________


ODCINEK CZWARTY – “ PODRÓŻ”

Po dłuższej chwili, w czasie której Tom zdażył już wypalić pół paczki papierosów – nadjechał autobus. Biały, strasznie zabrudzony, nie wyglądał zbyt dobrze, a już na pewno nie jak ratunek i owa “droga do lepszego życia”. Cóż jednak można było robić? Chłopak poczłapał do niego, depcząc przy okazji kilka stokrotek i usiadł na miejscu obok jakiejś starszej pani, intensywnie pachnącej piżmem. Przeglądała właśnie artykuł w szarej, codziennej gazecie. Nagłówek głosił: “Stop wandalom!”, a trochę niżej “Nieco z innej beczki – babcine ploteczki!” w których to zawarte były wszelakie rady co do plam z wina i potu, najlepszych proszków do prania i legendarnego, średniowiecznego przepisu na znakomity rosół, podawany jedynie w największych pałacach dostojnej szlachty. Bardziej wnikliwy obserwator zobaczyłby datę wydania w prawym górnym rogu, 26.04.1943. Zauważyłby także nienaganny stan gazety, mimo wieku. Jednak nasz bohater do takich nie należał. Patrzył przed siebie i czekał, aż nadjedzie do celu podróży. Po trzech godzinach najwidoczniej znudziło mu się, więc czytał razem z ową babcią – która nadal była na pierwszej stronie, drugą godzinę wnikliwie wertując po raz czwarty list od zrozpaczonej wdowy, która nie wie, co stało się z jej fartuszkiem – podzczas gotowania groszku nagle zauważyła dziurkę wielkości naparstka – jednak kto wierzyłby jej okularom wielkości opon samochodowych? Było to nadzwyczaj wzruszające, gdyż dostała to odzienie od swojej siostrzenicy z zachodnich stron świata i bardzo go lubiła. Być może nie był zbyt drogi, ale sam fa...

Dobra, dobra, skończ już. Działasz mi na nerwy. Celowo to robisz? Wystarczy posiedzieć chwilę cicho, a ten już! – przerwało mu Sumienie, furkając nieznośnie. Z oddali dochodziły głosy, jakby strzelania kości. – Kto tu ma reumatyzm?! – wyraźnie go to zgorszyło.
- Następny przystanek: Magdeburg, Stadion Obrońców Wybrzeża. Proszę przygotować się do wysiadania. Dziękujemy za wspólną podróż i zapraszamy ponownie. Numer do Biura Obsługi 56489752163, dzwonić można od godziny 14 do 15. 30 . jeszcze raz dziękujemy i do zobaczenia. – Dobiegła ich wiadomość z drugiego końca autokaru. Nagrany, jakby “kaczy” głos oznajmiał beznamiętnie dotarcie do celu – chłopakowi przypominał on nazwisko pewnego prezydenta jednego z krajów Europy Środkowej, nie wiedział jednak którego. Zachęcał też do wydania kolejnych pieniędzy, by zapłacić za zawyżone i ciągle rosnące ceny biletów.

Phi, my w Ikarze to w ogóle nie musimy płacić za dojazdy, każdy z nas jeździ za darmo. Bo wiesz, tak jak u was są kontrolerzy biletów, tak my jesteśmy Sumieniami i możemy u... Nie powinienem był tego powiedzieć.

Ikara?

Nie powinienem był tego powiedzieć.

Gdzie to jest? To tam mieszkasz?

Nie, nie, nie, to jest... to mi się śniło to... to bajka i... UWAŻAJ!

BUM!Tom zderzył się właśnie z jakąś tablicą. Po ataku jęków, bólu i masowaniu głowy zauważył dość spore wybrzuszenie w postaci guza. Westchnął przeciągle i podniósł się z ziemii. Wstając zauważył skrzyżowanie ulic – Kaisers Strasse, Luftballons Weg i... Dilenburgen Weg. Wszystkie trzy razem wzięte bardzo mu coś przypominały.
- Trójkąt Bermundzki... – wyszeptał w końcu. Była to nazwa wymyślona przez jego i Billa. Łączyła ulice, a konkretniej domy, w których mieszkały babcia Bliźniaków, Sandra i jacyś nieznajomi państwo, zawsze zamknięci w swoim ogrodzie. Między nimi znajdowała się stara skrzynia, którą przykrywali kryjówkę, wykopaną za czasów drugiej wojny światowej pod domami.

No proszę... wspomnienia, co? Nareszcie zacząłeś sobie wszystko przypominać! Ale czy nie uważasz, że gdybyś kilka lat temu, dajmy na to pięć, zrobił to, czy wtedy spadłaby ci korona z tej piękneej, pocharatanej główki? Nie sądzę. W takim razie, starszy Kaulitzu – w drogę! – Zero reakcji. – No w drogę, muchomorze, mówię przecież!

Tom zaczął iść w stronę budki z lodami, przy której trójka dzieci lizała właśnie z zapałem czekoladowy rarytas, brudząc przy okazji buzie i bluzki i niszcząc zęby.

Gdzie ty mnie prowadzisz? Już całkowicie oleju w głowie nie masz? Wiedziałem, że kiedysz się w nią uderzysz. Ale miałem nadzieję, że wyjdzie ci to na dobre. Najwyraźniej myliłem się, i
to bardzo...

-Zamknij się wreszcie! – zdenerwował się Tom. Minął budkę z lodami i poszedł w kierunku północnym. Po kilkunastu minutach znalazł się przed centrum handlowym.

Cholera, zakupów się zachciało! Tam czeka twoja dziewczyna, twoja miłość. Może ci w każdej chwili uciec! Boże, z jakimi bezmózgami każesz mi pracować... litości. – Chłopak nie zwrócił uwagi na lamenty Sumienia. Wszedł do środka. Po chwili zobaczył szyl „La Rosa”, wokół której tańczyły z wiatrem płatki róż.

Wy, ludzie, to nawet wiatr musicie klimatyzacją wywoływać! Karygodne, doprawdy...

Delikatnie unosiły się kilka centymetrów ponad ziemią. Czarne ściany kontrastowały z czerwonymi płatkami, nadając restauracji iście diabelski nastrój – chociaż nazwa sugerowała inaczej.
Elektryczny świstak zagwizdał przyjaźnie, kiedy to Tom otworzył drzwi.
Środek wyglądał jak kaplica jakiejś sekty. Gotyckie obrazy i kolumny straszyły swoim wyglądem. Tylko w odległym krańcu siedział przy stoliku młodociany biznesmen z położonym na krześle kasku motorowym.

- Czy coś podać? – zaskrzeczała kelnerka, zlizując z krwistoczerwonych ust resztki soku. Jej czarne paznokcie „latały” w tą i z powrotem, wycierając powierzchnię blatu stołu. Mimo tej oziębłości było w niej coś, co przyciągało w tajemniczy sposób Toma, niczym magnes. Jej zadziwiająco ciepłe oczy.
- Tak, poproszę herbatę. – Nieśmiało odpowiedział chłopak. Pierwszy raz w swoim życiu był tak bardzo onieśmielony.

Jak to? A rozmowy ze mną to co? No nie mów mi, że nie byłeś przestraszony!

- Proszę bardzo – po piętnastu minutach czekania podała wreszcie szklankę z czarnego szkła, w której falowała lekko mrożona herbata, a na końcu trzaskały kostki lodu. Włożyła jeszcze słomkę z trupią czaszką i wyciągnęła rękę, czekając na napiwek. Tupała nogą do akompaniamentu muzyki. Po chwili Tom zorientował się, o co chodzi. Wyjął z kieszeni spodni pieniądze i zabrał się za picie herbaty. Nie był jednak przygotowany do konfrontacji z chłodnym napojem, musiał więc szybko go przełknąć.

To właśnie tutaj przychodził razem z Sandrą, kiedy to rzekomo mieli być w szkole lub iść po niej do domu. Obu ich fascynował obraz przedstawiający upadłego anioła, naprzeciwko którego siedział teraz chłopak. Wprost nie mogli oderwać od niego wzroku.

Wdychasz powietrze. Tam nie ma już nic do picia. Chodź, musimy już iść – Sumienie było wyjątkowo łagodne, brało zapewne wzgląd na myśli, które krążyły po głowie Toma, jednocześnie popychało go jednak w stronę wyjścia.

Jeszcze chwilkę... – chłopak nie zauważył zapewne uwagi Sumienia, próbował więc nadal pić przez słomkę płyn, którego już nie było. Po chwili jednak zdobył się na odwagę i chęci, wychodząc z lokalu. Rzucił na koniec krótkie „do widzenia” i zamknął z łoskotem drzwi, przeklinając w myślach owego świstaka.

- Głupie zwierzę – warknął gdy wyszedł już na podwórko. Od razu uderzyło jego świadomość światło dnia. Przesiadując niemal godzinę w przyciemnionej, gotyckiej restauracji nietrudno się przyzwyczaić do braku światła.

To co teraz robimy? Masz jakiś plan?

Daj mi spokój. – mrugnął niespokojnie oczyma.

Nie dam, musisz w końcu zacząć coś robić!

Nie, nie mam planu. Czy teraz jesteś zadowolony? – zerwał z pobliskiego drzewa liście, urywając przy okazji gałąź.

Tak, jestem. Ponieważ ja go mam, wiesz?

Więc podziel się swoją znakomitą wizją przyszłości. – parsknął z irytacją.

Och, ty także powinieneś ją znać.

I znam aż za dobrze.

W takim razie co stoi na przeszkodzie?
Nic, zupełnie. Sam zamierzałem to zrobić, tylko nie wiedziałem jeszcze o tym – powiedział spokojnie, skręcając w „Trójkąt Bermundzki” i kierując się w stronę domu Sandry. Nagle zatrzymał się.

- Kaczyński...

Odpowiedział mu tylko gwizd świstaka w jego własnej głowie.
A starsza pani przewróciła wreszcie stronę gazety.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anerka




Dołączył: 14 Cze 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: Głupie pytanie.

PostWysłany: Sob 23:07, 17 Cze 2006 Temat postu:

Krótko i na temat - Świetne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A-Adeleida
Członek Władzy Absolutnej



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7

PostWysłany: Nie 10:22, 18 Cze 2006 Temat postu:

Oto część piąta.
Część dedykuję Cherry, ~ddm, i Sac A szczególnie Longince i Antuśce .

“Niechaj Wasze miecze zawsze pozostaną ostre”.

Adeleida

*


Ach tam, wiecznie masz jakieś problemy. Tak, Kaczyński. Z taką różnicą, że kilka lat temu poszedł wreszcie na emeryturę. Ale teraz jest jeszcze gorzej, Polska schodzi na psy... Pozostaje nam się tylko cieszyć, że u nas tak nie jest. A wiesz, Marci...

Przestań już klepać. Próbuję myśli poukładać. Wiesz, czasem się zastanawiam czy w poprzednim wcieleniu nie byłeś czasem politykiem, albo... albo filozofem. To by wiele wyjaśniało, na przykład dlaczego tak mnie denerwujesz... – chłopak westchnął i ruszył ponownie przed siebie, szurając donośnie butami. W końcu i ptaki zgorszył ten dźwięk, wzbiły się więc w powietrze, zostawiając to miejsce daleko za swoimi plecami.

*

Po niedługim czasie rozciągał się przed nim pas małych domków jednorodzinnych, z którego wybrał jeden i udał się w jego kierunku. Kilka razy wziął głęboki oddech i zapukał trzykrotnie, kiedy już się przed nim znalazł. Chwilę później drzwi otworzył potężny mężczyzna o ciemnej karnacji i małym dzieckiem na ręce.
- Czy mogę w czymś pomóc? – spytał uśmiechając się uprzejmie.
- Tak, szukam... – westchnął – szukam Sandry Schwarz... czy zastałem ją? – wyrzucił z siebie na jednym wdechu. Mężczyzna spojrzał na niego podejrzliwie i zlustrował go wzrokiem.
- Nikt taki tu nie mieszka – powiedział wreszcie i z donośnym trzaskiem zamknął drzwi. Tom stał przez chwilę nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Po kilku minutach w końcu się odwrócił. W pamięci zarejestrował tylko blondwłosą pierwszoklasistkę, przechodzącą właśnie przez bramę i chaczącą o nią różowym plecaczkiem. Spojrzał jeszcze raz w stronę okna i odszedł, modląc się, by Sumienie nie skomentowało tego wydarzenia...

*

- No, zejdź już, malutki – powiedział, wchodząc do kuchni. Jego narzeczona gotowała właśnie zupę dla dzieci według nowego przepisu, który trzymała w ręce wnikliwie go wertując.
- Kto to był? – zapytała nie odrywając wzroku od kartki. – Krótko rozmawialiście. Listonosz? – posmakowała przysmaku i spojrzała na wybranka, oczekując odpowiedzi. Ten westchnął przeciągle.
- To był dredziarz – odpowiedział po chwili.
- Jaki znowu “dredziarz”? – zapytała, choć doskonale znała odpowiedź. Nie mogła jednak w to uwierzyć. Tom tutaj? Pokręciła w myślach głową w odpowiedzi na te przemyślenia.
- Nie udawaj, że nie pamiętasz Kaulitza. – parsknął, gniotąc serwetę lezącą na stole. – Doskonale wiesz, który dredziarz – dodał już ciszej.
- Ale nie rozumiem. Czego chciał? – kobieta próbowała ukryć, jak bardzo wstrząsnęła nią ta wiadomość, z pozytywnym skutkiem. Spojrzała teraz z czułością na dziecko. Po chwili przeniosła wzrok na wybranka.– Nie gnieć jej. Wczoraj prasowałam.
- Szukał Sandry Schwarz. Powiedziałem mu, że tu nie mieszkasz. Wyglądał, jakby go ze spichlerza wyjęli. Pewnie chciał się zaraz na ciebie rzucić, a potem.... uch... – nie zdąrzył dokończyć, gdyż w tym momencie do pokoju weszła ich córka. Czekoladowe oczy patrzyły na nich z czułością, a jednocześnie strachem. Rodzice odkryli po chwili powód : ubrudzone błotem po kolana spodnie i rozdarty plecak.
- Kochanie, co ci się stało? – Sandra pobiegła szybko i poczęła szukać większych obrażeń.
- Byliśmy dzisiaj na dworzu i wpadłam w błoto... a to... – zająknęła się, wskazując na plecak – ale mamuś, nie bądź zła, proszę, ja nie chciałam, to... to było jak przechodziłam przez bramę, zahaczyłam się i...
- Julie, mogłabyś zaczać trochę bardziej szanować swoje rzeczy, jak inne dzieci! Wiedziałem, że nigdy nie wyjdą z ciebie ludzie, powinnaś brać przykład z młodszego brata – ojciec wpadł w furię i wyszedł z domu trzaskając drzwiami, by zatopić swoje smutki w kuflu piwa 12 %. Dziewczynka zaczeła płakać.
– Mamuś, ja naprawdę nie chciałam...
– Nieszkodzi, Kochanie. Rozbierz się i zmień spodnie, zaraz je wypiorę. A plecak kupimy nowy – uśmiechnęła się przez zaszklone oczy, głaszcząc córkę po policzku. Kiedy ta wyszła, wróciła do mieszania zupy.
Wiedziała, że Christian nie zdenerwował się z powodu tornistra Julie. Zawsze traktował ją gorzej. Przypominała mu o Tomie – nie była jego córką. Każdy zauważyłby ten kształt ust i uszu, a nikt w tym związku nie miał jasnej karnacji. Było więc jasne, kto jest ojcem. Z kolei Sandra wiedziała, kogo kochała naprawdę. Była więc szczęśliwa, że jej córka tak przypominała tatę – jednak te wspomnienia nierzadko potrafiły zadać ból.
Teraz ból nasilił się jeszcze bardziej. Każdy miniony dzień pachniał czereśniami, które jedli przytuleni za czasów młodości wśród nieznanych sadów, kiedy to ich rowery leżały rzucone kilkaset metrów dalej, ale także piwem, którego zapach czuła kiedy wracał do domu wzburzony po kłótni.
Ile by dzisiaj dała, by znów usłyszeć od niego jedno słowo... choćby nawet przekleństwo.


Miała nadzieję, że z Christianem będzie inaczej. Nie kochała go, to oczywiste. Musiała jednak jakoś ułożyć sobie życie, a nie znalazł się inny kandydat na pannę z dwuletnim dzieckiem oprócz niego. Spróbowała więc zacząć go choćby tolerować. Zamieszkali we wspólnym domu, a kilka lat później narodził się Thomas.
Przez te wszystkie lata żyła sucho, bez marzeń, bez uczuć. Jedynym pocieszeniem były dla niej dzieci. Nie chciała zmieniać niczego, przyzwyczaiła się do pracy w domu. Aż dzisiaj pojawił się on, miłość jego życia – miłość, która mogła przetrwać, gdyby nie uciekł. Myślała, że umarł. Przez te wszystkie lata wylewała łzy w rękaw jego matce – będącej dla niej jak własna, której nigdy nie miała. Myśli same wędrowały jej po głowie, otarła jednak łzy i nalała posiłek do kolorowych miseczek.
- Dzieci, chodźcie na obiad! – krzyknęła, usinie walcząc, aby głos jej się nie załamał.

*

I po co mnie tu ciągnąłeś? Wiedziałem, że tak będzie. I ty też wiedziałeś. Chciałeś po prostu wyprowadzić mnie w pole. A ja ci zaufałem!

Och, to nie moja wina, taka już natura Sumienia... ale zawsze można coś zrobić, wierz mi. Gdybyś był wystarczająco grzeczny, zadzwonił bym do kolegów z branży, ale tak... Nie, musiałbyś od początku okazywać mi miłość, chwałę i uwielbienie i... wyczerpały mi się pomysły.

Tom siedział właśnie wraz z Sumieniem na przystanku autobusowym, odczytując stare wiadomości na ścianach. Wśród nich można było jeszcze znaleźć, co prawda zamazane, wyznania miłości dla Toma i Billa, a także jakże przydatne informacje na temat orientacji seksualnej bliźniaków. Coraz więcej ludzi czekało na autobus, dziwnym trafem były to same starsze osoby, które usilnie próbowały usiąść na ławeczce, mimo, iż była już przepełniona, co sprawiało, że było tam coraz ciaśniej. Kiedy dziesiąta osoba dołączyła do szyku, musiał wstać. Zaczął iść przed siebie. Kiedy dotarł do lasu uświadomił sobie, że w zasadzie nie ma gdzie spać. Znalazł taksówkę i udał się do hotelu na przedmieściach.

*
Kobieta właśnie wchodziła do pokoju, zapinając ostatnie guziki koszuli. Położyła się w łóżku, oczekując powrotu narzeczonego. Po godzinie usłyszała huk otwierających się drzwi. Mężczyzna ściągnął buty i, nieco chwiejąc się na nogach, próbował pocałować Sandrę.
- Zostaw mnie... – próbowała wyrwać się z uścisku, nic to jednak nie dawało.
- Christian, piłeś ty... puść, nie chcę, nie mogę... – zaczął coraz śmielej wędrować po jej ciele, chcąc spełnić swoją zachciankę. Nie zważał na protesty partnerki.
- Christian puść! – cichy krzyk rozniósł się echem po mieszkaniu, budząc ptaki śpiące na pobliskim drzewie. Dziewczyna nie miała szans w walce z mężczyzną. W każdej chwili mógł zrobić z nią co zechce. Mimo, że nie był to ich pierwszy raz – bolał ją najbardziej ze wszystkich, a zabliźnione już rany otwierały się niczym chińskie róże, które otrzymały swoją wierną kopie gdzieś na drugiej półkuli świata, zapisaną w postaci origami...


******
Co stanie się z Sandrą? Jaką decyzję podejmie? Dokąd uda się Tom?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tear's_hunter




Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/7
Skąd: z nieba xP

PostWysłany: Nie 17:28, 18 Cze 2006 Temat postu:

postanowiłam przeczytać.
taak.
i podoba mi się.
trafiasz do czytelnika, łatwo sobie wyobrażam to, co opisujesz.
ciekawa fabuła...
nie mogę się już doczekać, co będzie dalej.

czekam na kolejnego parcisława...^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 13:19, 01 Lip 2006 Temat postu:

Ad, odeszłąś...
Echh...
Wiesz, mam ciągle nadzieję, że obdarzysz mnie nową cześcią na gg...
Bo to naprawde...
Ad, dzięki za to opowiadanie. i za Kruszynkę.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Radosna Twórczość Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net & Programosy
Regulamin